opowieści.

Gordon. Gęsty czerwony płyn spłynął po twarzy nauczycielki. Stojący w pobliżu rodzice z okrzykiem przerażenia JEDNA DLA PIĘCIU 123 odskoczyli w bok. Wszyscy patrzyli teraz na Malindę i panią Gordon. Malinda odstawiła szklankę na biurko i otrzepała ręce. Obrzuciła panią Gordon morderczym spojrzeniem. - Teraz już pani wie, co czuje człowiek publicznie ośmieszony - powiedziała i obróciwszy się na pięcie, z wysoko uniesioną głową pomaszerowała do drzwi. Prawie zmyliła krok, kiedy zobaczyła stojącego w progu Jacka. Uśmiech na jego twarzy był większy niż Teksas. Minęła go z uniesioną wysoko brodą. - Nic nie mów - rzuciła przez zęby. - Proszę cię, nic nie mów. - Nawet bym się nie odważył - zaśmiał się Jack i ruszył za nią. Malindzie tak trzęsły się ręce, że nie była w stanie http://www.makabiwarszawa.pl/media/ Zbliżając się do kortu, nieco zwalnia. Simon spostrzega ją pierwszy, mówi coś do siostry, po czym przerywają grę i wychodzą jej naprzeciw. - Wyglądasz okropnie! - woła dziewczynka, widząc jej sceniczny makijaż. - Grace... - upomina siostrę Simon. Mała wstydzi się swojej reakcji i postanawia się poprawić. - Ale się nie przejmuj, jemu i tak się... - Grace...! - syczy jej brat. - Ojejku... zdradziłam tajemnicę. - Nic jeszcze nie zdradziłaś - uspokaja ją Laura. Mała patrzy niepewnie to na nią, to na brata. - Nie zdradziła żadnej tajemnicy, prawda? - Laura zwraca się do Simona. - Nie zdradziła. Może inna sześcioletnia dziewczynka dałaby się przekonać, ale nie bystra Grace. - Simon! - Zadziera główkę, patrząc na brata. - Powiedz jej.

Weszła do salonu. Minęła dwoje zamkniętych drzwi. Pewnie Blackthorne nie chce, by ktokolwiek tam wchodził. Było tu tyle zakamarków, że starczyłoby zwiedzania na wiele dni. Domyślała się już, że najwyższe piętro to teren zakazany. Otworzyła drzwi na taras. Poczuła na twarzy łagodną pieszczotę ciepłego, ale wilgotnego powietrza. Odetchnęła głęboko, smakując słone Sprawdź na nic uwagi. Richard nie wiedział już, gdzie kończy się jego a zaczyna jej ciało. W kamiennym zamku, przy kominku, narodzili się na nowo. Na zewnątrz szalała burza. Czarne niebo przeszywała raz po raz błyskawica. A Richard składał hołd jej kruchemu ciału. Dawało mu nadzieję i wolność. Wiedział teraz, że całe jego cierpienie i samotność zniknęły na zawsze. Ona dała mu wolność. Dla niej jego serce znowu zabiło. Poskromiła jego szpetotę. ROZDZIAŁ JEDENASTY Pogwizdując pod nosem, Richard zamieszał jajka na patelni.