przeprowadzić wywiad, skazany morderca zaczekał, aż zamkną ich samych

– Jest ładna? – zapytała Rainie. Quincy zawahał się. – Ładnie się starzeje – powiedział w końcu obojętnym głosem. – Ładna, inteligentna i do tego dobra matka. Tęsknisz za nią? – Nie – stwierdził kategorycznie. – Czemu nie? – Moje małżeństwo to prehistoria, Rainie. Kiedy się poznaliśmy, Bethie podziwiała moje policyjne sukcesy, ale oczekiwała, że wybiorę karierę psychologa z prywatną praktyką, którą wyżej ceni się w towarzystwie niż pracę gliny. Cholera, ja też tak myślałem. A jednak dałem się zwerbować. Nie powiedziałem „nie”. I biedna Bethie musiała brnąć przez życie z agentem. Jeśli chciałem być wobec niej lojalny, powinienem był zostać psychologiem. Ale wybrałem wierność sobie. Praca mnie wciągnęła na dobre, a moje małżeństwo rozpadło się. – Dlaczego nie mówisz o niej nic złego? – Bo jest matką moich dzieci i szanuję to. – Dżentelmen, co? – zakpiła z nutką szyderstwa. Nie chciała szukać zwady, ale jak zwykle nie zdołała się opanować. Walka była tym, co wychodziło jej najlepiej. W naturze Rainie dominowała raczej skłonność do konfliktów niż dobroć. Znowu pomyślała o George’u Walkerze i zaczęły ją piec oczy. Nie chciała, się rozpłakać. – Wierzę w dobre maniery – powiedział cicho Quincy. – Z racji swojej pracy spotykam się z takim zwyrodnieniem, że nie muszę do tego wszystkiego dokładać własnych wybryków. http://www.meble-biurowe.biz.pl Ed Flanders nie miał powodu się uskarżać. Ale dwa dni temu w barze pojawił się ten mężczyzna i zamówił skrzydełka. Gość wkurzył Darrena, choć Bóg jeden wie, że do tego nie trzeba zbyt wiele. I plótł trzy po trzy o tych biednych dziewczynkach i czepiał się wszystkiego w Bakersville. Ed poznał w ciągu swojego długiego życia wielu ludzi, ale ten człowiek niepokoił go. Po namyśle Flanders doszedł do wniosku, że nie chodziło o same pytania. Wszyscy w mieście mówili o strzelaninie, która wydarzyła się półtorej godziny drogi stąd. Niektórzy twierdzili, że znają Shepa O’Grady. Mnóstwo osób miało bliskich lub znajomych w Bakersville. Ludzie gadali, to jasne. W barach, w kościołach, na ulicach. Ale niewielu mieszkańców Bakersville, nie mówiąc już o przyjezdnych, znało nazwisko tej młodej policjantki. Lori.. i Liz... Lorraine. Lorraine Conner. Nawet nie pokazywali jej w telewizji. Występował tylko burmistrz i jakiś gość z policji stanowej o nazwisku Sanders.

- Możliwe - przytaknęła nerwowo. - Byliśmy na pogrzebie. On nie był w dobrej formie. Nikt nie był... - Pierwszy raz słowa utknęły jej w gardle .- Nikt z nas nie był w dobrej formie. 85 - Mary, na pewno chcesz się trzymać tej wersji? Że twoja najlepsza przyjaciółka sama się spiła? Że sama pojechała do domu? Że sama skosiła Sprawdź roku teść rozbudowywał dom. Kazał swojej jedynej córce zadzwonić do byłego męża i prosić o sprawdzenie całej ekipy budowlanej. Były teść uwa¬ żał, że Quincy powinien zrobić chociaż tyle. - Nazywa się Shandling. Tristan Shandling. Quincy znalazł kawałek papieru i zanotował nazwisko. Serce wreszcie zaczęło bić trochę spokojniej. Poczuł, że znów jest sobą, a nie wściekłą bestią, szarpiącą się na łańcuchu. Na automatycznej sekretarce wciąż palił się czerwony licznik. Pięćdziesiąt sześć wiadomości. Ale poradzi sobie z tym, tak samo, jak radził sobie ze wszystkim w przeszłości. Wszystko w swoim czasie. - Termin? - zapytał. - To nic pilnego, ale niedługo. Myślę, że ma dom w Wirginii, jeśli to może ci pomóc.