artystyczną, model był udany. Obawiała się tylko o stronę techniczną. Nigdy nie była w tym mocna. 98 JEDNA DLA PIĘCIU Mały Jack potrzebował pomocy ojca i dlatego Malinda jeszcze się nie położyła. Zamierzała odbyć z Jackiem poważną rozmowę na temat jego ojcowskich obowiązków. Od tygodnia, od dnia wspólnej pracy przy rurach w jej domu, unikał jej, a co za tym idzie, i chłopców. Ich rozmowy były krótkie i rzeczowe. Widywali się rzadko, w drodze do pracy czy do łóżka. I Malindzie było przykro. Przykro jej było także dlatego, że powiedziała wtedy, iż żałuje, bo pozwoliła, by sprawy zaszły tak daleko. Nigdy w życiu nie czuła tak bardzo, że żyje, jak wtedy, przez tę krótką chwilę na podłodze w łazience. Wszystkie zakończenia nerwów w jej ciele pulsowały pragnieniem, którego nie potrafiła nazwać ani zrozumieć... a tak bardzo chciała. O Boże, ależ chciała znowu się tak poczuć. Wyglądało jednak na to, że jeśli ma to zależeć od http://www.meblekuchennesklep.net.pl dać chłopcom miłość i wychowanie, których potrzebowali, by stać się kulturalnymi, małymi dżentelmenami, i doprowadzić dom do ładu. A po namyśle musiała przyznać, że to, co tutaj przeżyła, nie było takie najgorsze. Nigdy w życiu nie bawiła się w śnieżki - ciotka Hattie była przeciwna takim bzdurom - i nigdy żaden mężczyzna nie doprowadził jej do takiego stanu zwykłym pocałunkiem. Malindo... Dreszcz wstrząsnął ciałem Malindy. Ciotka Hattie zawsze wymawiała jej imię z takim naciskiem na ostatnią sylabę, że potem poczucie winy trwało w niej co najmniej tydzień. Nawet zza grobu jej głos miał tę
otworzyła oczy. Przypomniała sobie, gdzie jest i co robi. Dom Jacka Brannana. Pilnowanie czterech małych potworów. I jeden z tych potworów za chwilę straci rękę, jeśli nie posunie się i nie zrobi jej miejsca w tym łóżku. Odwróciła się i... napotkała wzrok Jacka Brannana. Sprawdź – Wspaniale! To daje mi czas na odpoczynek przed bitwą – powiedziała, usiłując niezręcznie zdobyć się na żartobliwy ton. Gdy tylko wyszła, dzieci skupiły się wokół Lily. – Ona mi się nie podoba – oświadczyła otwarcie Freya. – Lily, po twojej minie widziałam, że tobie też nie. – I mówiła o bitwie. Pewnie chce nas zastrzelić – dodał Alex. Theo poklepał synków po plecach i zerknął na córkę, która wdrapała się Lily na kolana. – Nie martwcie się – powiedział. – Już jej więcej nie zobaczycie. Lily ostrożnie postawiła dziewczynkę na ziemi i wstała. Theodore spojrzał na nią z nikłym żałosnym uśmiechem. – A ty co myślisz? – Też zdecydowanie odradzam – oznajmiła.