rozprzestrzeniania.

– Tak. – Oddech ze świstem wydobywał się z piersi Bradleya. – Walczyłem w Wietnamie. Dziwne... myślałem, że to raczej tam... Oczy poleciały mu nagie do góry. Walt przeklął ostro. – Kurwa, potrzebuję więcej gazy. Emery. Emery trzymał pustą apteczkę. – Skończyła się. – Zabieramy go – rozkazał Walt, sięgając po łóżko na kółkach. Policjantka odsunęła się. – To nic nie da – zaoponował Emery. – Szpital jest za daleko. – Śmigłowiec? – rzuciła Rainie z nadzieją w głosie. – Wezwaliśmy siedem minut temu. Pewnie trzeba by jeszcze czekać z pięć minut. – Cholera – Cunningham był bliski histerii. – Powstrzymajcie krwawienie. Zróbcie coś dla niego. On umiera, nie widzicie? – Błyskawicznie zdarł z siebie beżową koszulę, którą z taką dumą kupił przed dwoma miesiącami. – Macie, może się przyda. – Nie wystarczy – jęknął Walt. – Ranę trzeba mocno zabandażować. – Schowek woźnego – zawołała Rainie. – Tutaj. Może coś znajdziemy. – Chusteczki higieniczne – podchwycił Walt. – Mogą zdziałać cuda! Chuck był najbliżej. Złapał za metalową gałkę i pociągnął mocno. Drzwi ani ruszyły. Uderzył w nieotwartą dłonią. Bez rezultatu. Wtedy sięgnął po broń. – Jezus Maria! – Rainie dopadła Chucka i zanim zdążył strzelić, wytrąciła mu pistolet z ręki. Czuła jak narasta w niej wściekłość. – Cholera jasna. Nigdy mi tego nie rób! Nie na http://www.medycyna-i-zdrowie.com.pl – Ale jak? – Zacznijmy od tłumionej złości. Danny musi się nauczyć rozładowywać ją stopniowo i konstruktywnie, nie pozwalać, żeby gromadziła się w nim na niebezpieczną skalę. Większość ekspertów polecałaby na początek codzienne ćwiczenia fizyczne. – Nie jest wysportowany. – Więc może rodzinne spacery, pani O’Grady? Albo coś ze sztuki walki? Niektórzy to lubią. – Mogłabym... spróbować. Agent pokiwał głową zachęcająco. – Dla chłopca takiego jak Danny nie poleca się książek, gier i filmów, w których pełno jest przemocy. To tylko podsyca złość. – Danny nigdy nie lubił takich filmów. Ale jeśli mam być szczera, nie wiem, co wynajduje w Internecie.

Załkała mocniej. Sól na policzkach, szampan na wargach. Taka samotna. Czarna otchłań. Sama, sama, sama. - Mandy, spójrz prawdzie w oczy - powiedział delikatnie. - Nie jesteś wystarczająco dobra, żeby zatrzymać mężczyznę. Jesteś zwyczajną pijaczką. Chryste, zrywam z tobą, a ty myślisz o kolejnej, trzeciej butelce szampana. Taka jest prawda, zgadza się? Zgadza się? Sprawdź ostateczności, a potem zaatakuje. Nie przewidziałem tego. Cholera, nie przewidziałem tego, a teraz jestem, kurwa, na drugim końcu tego pieprzonego kraju! Zakończył rozmowę i po chwili siedział już w taksówce, pokrzykując na kierowcę, żeby jechał szybciej. Myślał o swojej córce i tych chwilach w życiu, kiedy nie zrobił wszystkiego, co powinien. 32 Sobota, 20 maja, 16.48 Danny był wykończony. Długo po wyjściu Rainie leżał na łóżku, zwinięty w kłębek, wpatrzony w jeden punkt na podłodze. Powiedział wszystko. Nie powinien był, ale powiedział i teraz czuł się zupełnie wycieńczony. Tłumaczyła mu, że tajemnice tylko pogarszają sytuację. Że dają innym władzę nad nim. Danny nie był już niczego pewien. Miał w głowie tyle obrazów. Chciałby wyłączyć mózg, żeby to wszystko znikło.