-Skąd wiesz?

Jack zdjął koszulę i machnął nią Malindzie przed nosem. - I nie znoszę krochmalonych koszul. Nawet ich nigdy nie prasuję. 74 JEDNA DLA PIĘCIU Malinda patrzyła, jak Jack zwija koszulę w kłębek i rzuca na łóżko... i żal jej się zrobiło godzin, jakie spędziła prasując jego rzeczy i porządkując szafę. Godzin, które powinna była poświęcić na pisanie. Podparty pod boki Jack nadal jej wymyślał. - Niech sobie nosi krochmalone koszule jakiś kiepski adwokacina. Ja nie zamierzam. - Podkreślił ostatnie zdanie stukając się palcem w pierś. Malinda z trudem powstrzymywała łzy. - Bardzo przepraszam, że przekroczyłam zakres moich obowiązków. - Podniosła wzrok, ale tylko do wysokości jego klatki piersiowej. Widziała już Jacka bez koszuli. Ale to było w nocy, w łóżku. A w ciemnościach jego muskularna, porośnięta ciemnymi kręconymi włosami klatka piersiowa nie była http://www.medycyna-i-zdrowie.com.pl/media/ -Włączyłem alarm - poinformował ją Richard. -A jeśli obudzi się w środku nocy i będzie wędrować po domu, żeby mnie znaleźć? Richard poczuł ukłucie zazdrości. -Poczekaj, Lauro - poprosił. -Na co? Na kolejną kłótnię? Wiesz, co o tym wszystkim myślę. -Czyżby? Jednego wieczora jesteś w moich ramionach, a następnego masz ochotę skrócić mnie o głowę - Richard zaczynał ją prowokować. -Miałam dobre powody i dla jednego, i dla drugiego - odwarknęła, a powietrze między nimi jakby zgęstniało. - Ten pocałunek na schodach nie ma nic wspólnego z twoją córką i tym,

To nasza jedyna nadzieja. – Lubię cię, Luke, ale nie mogę tego zrobić. – Zerknął w kierunku wejścia, a potem znowu na swego rozmówcę. – Nie chcę wiedzieć, co jest w tym notesie. Inaczej narażę się kolegom i złamię zasady. Mogę za coś takiego nieźle beknąć. – Więc powiedz chociaż, jak złamać ten szyfr. Sprawdź niepodobne. Możliwe, że wypadła mu jakaś niezapowiedziana kolacja... ale przecież wtedy na pewno by zadzwonił. Kate nerwowo krążyła po kuchni. Pytała o Richarda już chyba wszystkich: jego partnerów, kolegów z klubu golfowego, a nawet rodziców. Dzwoniła też do centrum rekreacyjnego i jego ulubionej restauracji. Skontaktowała się również z policją i miejscowym szpitalem. Nikt nic nie wiedział. Wzięła głęboki oddech, wyobrażając go sobie w rowie albo na poboczu drogi, zakrwawionego i potrzebującego pomocy. Jego samochód płonął albo był zupełnie zmiażdżony... Kiedy znowu spojrzała na zegar, było już piętnaście po dziesiątej, potem zrobiła się jedenasta. Wciąż czekała. W końcu usłyszała odgłos przekręcanego w zamku klucza i jak na