Co tu się dzieje, do cholery? Zatrzymała się, nasłuchiwała, jej zmysły się wyostrzyły,

wyczuła, odsunęła się od poręczy i szybkim krokiem ruszyła na koniec molo, gdzie spowiły ją kłęby mgły. Bentz z trudem przełknął ślinę, gorączkowo się zastanawiał, co jej powie. Serce waliło mu w piersi, puls dudnił w uszach. Szedł za nią. Tym razem mu nie ucieknie, do cholery. Nie ma dokąd. A jednak najwyraźniej taki miała zamiar. Wyczuwał to. Szedł coraz szybciej, laska wystukiwała na deskach molo rytm staccato, noga pulsowała bólem. Nie ma czasu na ból. Szybciej, szybciej, szybciej, poganiał umysł, łap ją. Co zrobi, kiedy złapie ją za ramię i okaże się, że to nie Jennifer? Na miłość boską, nie przejmuj się tym teraz. Myśl raczej, co zrobisz, gdy się okaże, że to ona. Co wtedy, Bentz? Co, jeśli to naprawdę jej sobowtór, albo, co gorsza, Jennifer we własnej przeklętej osobie? Nie duch, tylko na! Ona także przyspieszyła kroku, biegła boso ku krańcowi molo, jasne nogi migały wśród fałd czerwonej sukienki. Chora noga dawała mu się we znaki, mięśnie w udzie płonęły żywym ogniem, biodro bolało, ale brnął dalej w mgłę, tam, gdzie ją widział. Prosto w ciemność, tak jak ona; gnała w mrok na końcu molo. http://www.medycynaestetyczna.edu.pl/media/ bardziej komplikuje śledztwo. – Powinniśmy sprawdzić wszelkie organizacje zajmujące się bliźniakami, tu, w okolicy. Morderca wiedział, że są bliźniaczkami. Musiał wiedzieć, kiedy się urodziły, żeby je porwać tuż przed urodzinami. To oznacza staranne planowanie. – Musimy też sprawdzić organizacje internetowe – podsunęła Martinez i zakres poszukiwań powiększył się dramatycznie. – No tak. – Nasz sprawca jest zorganizowany – zauważyła Martinez, przyglądając się miejscu zbrodni. – Metodyczny. Pewnie pedant. – I zabija tylko raz na dwanaście lat – mruknął Hayes. – Tak sądzimy. Skontaktuję się z policją w innych stanach i z FBI. Może działa w całym kraju. Sprawdzę, czy w sąsiednich stanach nie było zabójstw bliźniaczek. Ba, sprawdzę w całym kraju.

Odpowiedzi. Odpowiedzi, które mu obiecała, jeśli zgodzi się na krótką przejażdżkę. – Chcesz poznać prawdę? Opowiem ci w drodze do Point Fermin. – Skrzyżowała ramiona. – A potem, po rozmowie w cztery oczy, pojadę z tobą na policję. Ale jeśli teraz zawieziesz mnie na posterunek, zasłonię się prawnikiem i niczego się nie dowiesz. Nie podobało mu się to, nie ufał jej. Sprawdź do recepcji. Sprytne, pomyślał. Tajemne wejście dla księdza, który pewnie wolał, by go nie widziano, jak znika za drzwiami pokoju numer 7, pokoju kochanki. Bentz, posępny i smutny, wrócił do pokoju. Ich pokoju. Dręczyły go wspomnienia, rozpacz i wyrzuty sumienia. Niewykluczone, że właśnie tu poczęli Kristi, jeśli wierzyć Shanie McIntyre. Oczywiście możliwe, że kłamała; może wiedziała o tym miejscu z własnych tajemniczych wypraw? Shana nigdy nie ukrywała, że go nie lubi. Pewnie chętnie zrobiłaby mu taki numer, choćby po to, by patrzeć, jak cierpi. Niemal wyczuwał w powietrzu zapach zakazanego, zapomnianego seksu, gdy przyglądał się zakurzonej biblioteczce przy jednej ze ścian. Na półkach zostało jeszcze kilka zapomnianych pożółkłych książek. Inne poniewierały się na podłodze; sądząc po nadgryzionych okładkach, gryzonie ich nie oszczędziły.