– Napijesz się trochę wina, Lily? – zapytał Theo.

– Gdy podejmę decyzję. Luke chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Kondor nagle zniknął. Niczym duch wtopił się w ciemności. CZĘŚĆ CZWARTA JOHN ROZDZIAŁ SZÓSTY Park Narodowy Yosemite, stan Kalifornia, styczeń 1999 John siedział na wystającej skale, trzydzieści metrów nad rzeką Merced przepływającą przez Park Narodowy Yosemite. Odetchnął głęboko, z przyjemnością wciągając do płuc rześkie górskie powietrze. Podziwiał piękno tego miejsca, jego surowość i siłę oddziaływania, podziwiał rzekę, sekwoje, strzeliste sosny i lazur nieba. To właśnie było prawdziwe życie. Stworzone przez siły nieskończenie potężniejsze od ludzkich. Pochylił się i wziął do ręki kilka skalnych odłamków. Gładkie, kolorowe kamienie były ciepłe i mieniły się różnymi barwami. Żaden człowiek nie mógłby ich stworzyć. Ludzie woleli niszczyć. Oczywiście lubili też chwalić się swoimi wytworami, co nie zmieniało faktu, że historia ludzkości składała się z serii wojen i mordów. Największym osiągnięciem człowieka było ciągłe doskonalenie http://www.medycynapracy.net.pl/media/ – I ty jej wierzysz? Przecież widać, że jest niezrównowaz˙ona. Podejrzewam, że naczytała się jakichś głupich... – Na początku nie wierzyłam, ale potem on zadzwonił. Powiedział... powiedział, że Emma musi zginąć. Luke spojrzał na nią w osłupieniu. – Tak właśnie powiedział? – Tak, ona i Julianna. To oczywiste, że chce je zabić. Ściga nas szaleniec, a do tego wyszkolony zabójca, które ma jeden cel: zabić Emmę i Juliannę, a jeśli wejdę mu w paradę, to także mnie... – Głos jej się załamał. – Nie powinnam była tu przyjeżdżać. Ty też nie jesteś bezpieczny. – Nie miałaś wyboru. – Miałam. Mogłam jechać dalej, ale bałam się i... chciałam poczuć się bezpiecznie. – Zaczęła płakać. – Tak mi przykro, że cię narażam.

– Co się z tobą dzieje? – zwróciła się do córki. – Jeśli chcesz zjeść, to mogę ją potrzymać – zaofiarowała się Julianna. – Oczywiście, jeśli pozwolisz. Kate zawahała się, ale tylko przez moment. Potrzebowała chwili odpoczynku. Od ponad godziny bez przerwy nosiła małą, starając się ją uspokoić, i miała już tego dosyć. Sprawdź wyjść do sklepu. – Miałaś sama zajmować się dzieckiem. Przecież tak ustaliliśmy. – Sama? – Uniosła brwi do góry. – Czy to znaczy, że nie możesz jej nawet przez chwilę popilnować? Tak, żebym mogła się przebrać albo wyskoczyć po zakupy? Gdybyś przynajmniej raz nakarmił małą w nocy, mogłabym się przespać choć parę godzin. – Głos jej się załamał. – Albo chociaż czasami trochę z nią pobyć. To przecież także twoje dziecko. – Naprawdę? Kate wstrzymała oddech. – Co chcesz przez to powiedzieć? Zignorował jej pytanie, tylko podszedł i chwycił ją za rękę. – Moglibyśmy urządzić sobie wieczór we dwoje,