jakimś... agentem czy funkcjonariuszem? - Jedź do hotelu - zignorował jego pytanie Diaz. - Nie próbuj rozmawiać z żoną, jesteś teraz za bardzo podniecony. Mógłbyś ją wystraszyć i mimowolnie skłonić do ucieczki. A jeśli ona ucieknie, ja będę musiał ją ścigać. Rip miał już okazję zobaczyć, co dzieje się z ludźmi ściganymi przez Diaza. Wzdrygnął się na samą myśl. Diaz nie spojrzał już na niego. Pomógł Milli usadowić się na fotelu pasażera jej samochodu, po czym sam zasiadł za kółkiem i odjechał. Kosper wsiadł ciężko do auta. Siedział przez chwilę w milczeniu, rozważając możliwe scenariusze; żaden z nich nie był przyjemny. Pomyślał o Susannie. Potem oparł głowę na kierownicy, a z jego gardła wyrwał się głośny, rozpaczliwy szloch. * ** W głowie Milli szalał sztorm sprzecznych emocji. Była tam ulga i żal, uczucie triumfu i głębokiego smutku, wstyd i gorzka satysfakcja. Odchyliła głowę do tyłu, patrząc na feerię ulicznych świateł. Zegar na desce rozdzielczej twierdził, że jest dopiero dwudziesta trzecia, Milli zdawało się, że zaraz będzie świtać. http://www.nabudowie.edu.pl - True Gallagher... - powtórzył wolno mężczyzna, jakby delikatnie smakując słowa. - To jeden z naszych sponsorów. - I czego się dowiedział? - Że jesteś mordercą - nie próbowała owijać w bawełnę. Nawet jeżeli Diaz nie był zawodowym mordercą, to nie miała już an43 103 wątpliwości: mógł zabić i zapewne robił to w przeszłości. Może jeśli facet zrozumie, że ona wie o wszystkim i że nie robi jej to różnicy, to spojrzy na nią choć trochę łaskawszym okiem. Joann głośno wciągnęła powietrze. Milla nie odwróciła się do
wszystkie te pokoje się przydadzą. Kupili dom, dbając o bezpieczeństwo dziecka, ogrodzili podwórko - i nie zwlekając, wprowadzili się. Milla była szczęśliwa. Choć długo miała wątpliwości, gdy wreszcie się pobrali - prawie rok po pierwszych oświadczynach - znalazła wielkie szczęście. Sprawdź 394 -26- Rozmowa z Davidem była bardzo trudna, ale konieczna. Wychodząc z jego biura, Milla wiedziała, że prawdopodobnie nigdy więcej go nie zobaczy Pożegnała się więc, pocałowała w policzek i życzyła udanego życia. - Możesz już nie przysyłać mi pieniędzy - powiedziała, uśmiechając się przez łzy - To był twój wkład w poszukiwania, powód, by nie zarzucać praktyki chirurgicznej. Nie udałoby mi się bez twojego finansowego wsparcia. Dzięki tobie wiedziałam, że nie muszę martwić się o pieniądze i że mam za co dalej szukać Justina. - Ale co teraz poczniesz? - zapytał stropiony. - Będę robić to co dotychczas, jak sądzę. Szukać zaginionych