korzyści obu krajom.

nieodwołalna. Ale on nie poddaje się tak łatwo. - ... i jedyne, co masz mi do powiedzenia, to „żegnaj"? - Dokładnie tak. A skoro mówimy o pożeganiu, to ja właśnie wychodzę. Shey, zamkniesz kawiarnię? - Jasne, nie ma sprawy - odparła Shey. Tanner już niemal zapomniał o swojej zmotoryzowanej eskorcie. Zapomniał, ale nie do końca. Ktoś, kto raz poznał Shey Carlson, z pewnością nigdy jej nie zapomni. Co do tego Tanner był absolutnie pewny. Shey skinęła głową w jego stronę. - A co z nim? - Mogłabyś podrzucić go do hotelu? - zapytała Parker. - Jasne - odparła Shey, wzruszając ramionami. - Ty, agent, idziesz? - Parker popatrzyła na bruneta, który do tej pory nie odezwał się ani słowem. - Uhm - mruknął nieznajomy. - Oczywiście - dodał. - Może ja poprowadzę? - Mnie to pasuje, bo przyjechałam autobusem. - Autobusem? - zdumiał się książę. - Moja narzeczona http://www.nabudowie.info.pl uprzejmie, ale stanowcza nuta w jego głosie nie pozostawiała wątpliwości, kto tu rządzi. - No dobra - poddał się Mick i zerknął na Flic. - W porządku, skarbie? - Tak, dziękuję. - Znów miała łzy w oczach. - I naprawdę ogromnie mi przykro... - Wiem. Malloy zaczekał, aż za Mickiem zamkną się drzwi. - Rozumiem, że Imogen jest w domu? - Tak - odrzekła Sylwia. - Ale leży w łóżku. - A pan Gardner? - spytała Riley. - Nie ma go. - Sylwia bardziej wyczuła, niż zobaczyła ostre spojrzenie Flic. - Wie pani, kiedy wróci?

370 - W jaki sposób? Uśmiech znikł z jej twarzy. - Nie uderzył mnie, jeśli o to wam chodzi. Tatuś nigdy mnie nie bił. - Wzrok Imogen stwardniał. - Ani w ogóle naprawdę mnie nie dotknął, bo o tym właśnie myślicie, co? Sprawdź - A jakie są te właściwe? Więcej pocałunków, przebiegło jej przez myśl. - Daj spokój Parker i wyjedź stąd. - Przykro mi, ale to niemożliwe. Teraz tym bardziej muszę z nią porozmawiać, ustalić, na czym stoimy. Zostawmy więc tę dyskusję i chodźmy znaleźć jakieś miejsce, gdzie w spokoju będziemy mogli posłuchać koncertu. - Rozejrzał się. - Tu nie ma żadnych ławek? - A co, książęta nigdy nie siadają na trawie? - zapytała prowokacyjnie. Tanner nie wziął sobie do serca tej złośliwości i uśmiechnął się promiennie. - Ależ siadają, oczywiście. Jednak nie wszyscy chcą. -