czujny?

- Nie ma mowy – odmówił. - No przecież mnie tak nie zostawisz? – zaskomlał Krystian, wbijając w mężczyznę proszące, załzawione i poobijane ślepka. Adam sapnął. - Wsadzę cię w taksówkę – mruknął, już wybierając numer. - Ta, a na osiedlu znowu mnie pobiją – burknął smętnie, próbując wstać, ale nic z tego. Wszystko go tak bolało, że nic tylko usiąść i płakać… Gdyby nie było tu Adama, pewnie tak by zrobił… I ryczałby aż do rana. - No przecież, kurwa, nie odprowadzę cię aż na Leśne – chciał krzyknąć, ale wystarczyło tylko, że spojrzał na ten obraz nędzy i rozpaczy. Może jednak wziąłby go do siebie? Mieszka przecież dwie ulice stąd. GAELEN FOLEY NOC GRZECHU Rozkosz jest grzechem, czasem grzech rozkoszą. George Gordon lord Byron Don Juan, 1,133 (przekład Edward Porębowicz) 1 Londyn 1817 Błyskawica rozdarła niebo, a z wielkich skłębionych chmur spadły pierwsze krople deszczu. W oddali zahuczał grzmot. Po ciemnej, pustej ulicy głośnym echem niósł się tupot http://www.nkcraft.pl Kilku Kozaków spało wprost na ziemi, wokół ognisk, inni wsparci na końskich grzbietach. Ustawili na kształt stożka zetknięte czubkami długie lance, którymi - jak mówił jej Michaił - uczyli się władać od wczesnej młodości, póki nie doszli do mistrzostwa w przebijaniu nimi piechoty. Nie mówiąc już o zręczności, z jaką władali wszelką inną bronią. - Skąd to wzburzenie, kuzynko? - głos Michaiła wdarł się nagle w jej myśli. Becky odwróciła się od okna, nie wiedząc, jak zacząć rozmowę, żeby nie wybuchnąć. Michaił odłożył gazetę z pełnym wyniosłej łaskawości uśmiechem. Zbliżyła się do stołu powoli, ze słowami: - Twoi ludzie po raz kolejny wzbudzili wczorajszego wieczoru popłoch w wiosce. Spili się do nieprzytomności, splądrowali oberżę, napastowali dziewczęta, które tam podają, grozili ludziom na rynku, a wreszcie pobili miejscowego głupka, bo uznali, że się z nich natrząsa. - Co jeszcze? - spytał ze znudzeniem.

drzwi. Jakiś tajemniczy impuls kazał mu gonić za nią. Ile z tego, co mu powiedziała, jest kłamstwem? Już on ją złapie za kark! Przeskakując po kilka stopni jednocześnie, wybiegł na dziedziniec i się rozejrzał, ale nigdzie nie dostrzegł uciekinierki. - Becky! - Ach, więc to była pańska zdobycz? Tak też sobie myślałem! Alec obejrzał się gwałtownie. Sąsiad, pianista, szedł przez dziedziniec, kiwając niespiesznie laseczką i paląc Sprawdź Klucz do kajdan wisiał przy drzwiach. Ręce się jej trzęsły, gdy go rozkuwała. Gdy tylko to zrobiła, natychmiast zgasił jej świecę. Becky cofnęła się raptownie. Nieznajomy schwycił ją jednak za łokieć i wskazał ku drzwiom, mówiąc znów coś, czego nie rozumiała. Domyśliła się, że nakazuje jej ciszę. Usłyszała w oddali męskie głosy. Kozacy! Instynktownie odgadła, że Rosjanin pyta, gdzie mogliby się ukryć. Musieli uciekać. Złapała go za rękaw i pociągnęła za sobą. Głosy Kozaków słychać było coraz bliżej. Rozejrzała się wokoło. Mogła co prawda ukryć nieznajomego w sekretnym przejściu, gdy jednak próbowała ruszyć ku domowi, obcy pokręcił głową. Wciągnęła go więc pomiędzy drzewa. Osłabły i bosy Rosjanin zaraz potknął się o korzenie. Kozacy wiedzieli już widocznie, że domek odźwiernego opustoszał, bo słyszała coraz głośniejsze nawoływania. Wraz z Rosjaninem biegła najszybciej, jak mogła, przez kolczaste zarośla. Gdy dotarli do wrzosowiska, przyspieszyli. Nie na długo, bo Rosjanin opadał z sił. - Niech pan jeszcze trochę wytrzyma! Proszę! Znam okolice jak własną kieszeń!