który z twarzą przyciśniętą do szyby zaglądał

wyrzucił z siebie tonem ni to oskarżenia, ni skargi. - Owszem - przytaknęła Maggie, prostując się. - Dawałam Rory'emu pierwszą lekcję karmienia niemowląt. - Poklepała młodszego Tannera po ramieniu. - Świetnie ci idzie - pochwaliła, po czym podeszła do lodówki. - Nie wiem, co w tym nadzwyczajnego - burknął Ash. - Każdy dureń potrafi nakarmić dziecko. - To prawda - przytaknęła z uśmiechem. - Jesteś tego najlepszym dowodem. Ash obudził się z głębokim przekonaniem, że dzięcioł wybija mu dziurę w czole. Z jękiem obrócił się na bok i syknął przeciągle; potworny ból przeszył całe ciało. Prawda, spadł przecież z konia. Zamknął na powrót oczy, walcząc z mdłościami. Kiedy żołądek trochę się uspokoił, Ash ostrożnie podniósł powieki, rozejrzał się wokół. Siedział przy kuchennym stole, to była ostatnia rzecz, jaką zapamiętał. Siedział przy stole i pił whisky prosto z butelki, a teraz leży w swoim łóżku, we własnym pokoju. http://www.nkcraft.pl/media/ Dziwny na mnie popatrzył: - Nic ci się nie stanie. Zresztą, sama zobaczysz. Najważniejsze – przestań się bać. - Dobrze co tak mówić… - poczułam, że teraz naprawdę chcę do toalety, ale postanowiłam się nie przyznawać. Lereena wyciągnęła z fałdy sukienki sztylet, podrzuciła go na dłoni, odwróciła się i wyciągnęła go do mnie. Wzięłam i nieomal nie upuściłam – sztylet był bardzo miękki. Wyrzeźbiony z jakiejś słoniowej kości, bo był lżejszy niż drewniany. Rękojeść - nie wypolerowana, a gładka i jedwabista sama w sobie - tak miękko leżała na dłoni, że wydawało się, że jest przedłużeniem ręki. Samo ostrze przypominało półprzezroczyste pióro - cienkie, ze głównym trzonem i odchodzącymi od niego żyłkami. Popatrzyłam przez “pióro” na świat, który stał się przez to blado - różowy, a żyłki uzyskały piękny purpurowy kolor jak żyły. Widziałam już kiedyś coś takiego, pokazywali mi kielich z takiego tworzywa, napełniali go wodą i demonstrowali, jak zmienia kolor przy odrobinie jadu. - Ile sztyletów uzyskuje się z jednego jednorożca? - zainteresowałam się, skrywając oburzenie. Razem z Lenem rozmawialiśmy o tych legendarnych istotach, a wampir twierdził, że ich wymieraniu winni są ludzie, którzy zabijają jednorożce ze względu na drogocenne rogi i zupełnie jadalne, jakoby lecznicze, mięso. - Pięć-sześć,- spokojnie odpowiedział Rolar, nie zauważając moich emocji jakie dotyczyły tego pytania. – Jeśli spiłuje się czubek rogu, najwyżej jedną trzecią, za rok znów odrośnie. Jedna klinga wystarcza na kilka lat, jest bardzo trwała. - Pierwszy raz widzę, żeby róg jednorożca wykorzystywać w celach śmiercionośnych, a nie leczniczych. - Rytualnych, - poprawił wampir. – Nie można go zatruć, a nawet wybrudzić. Rany naniesione tym ostrzem szybko się leczą. - A na kogo będą je nanosić? - Na siebie. Wolha, przestań zachowywać się jak tchórz. Będzie kilka kropli krwi i to wszystko. - Może połóż się koło niej? - przerwała rozdrażniona Lereena. – Nie mogłeś jej wcześniej wszystko wyjaśnić? - Tak, nie mogłem,- odparł zmieszany wampir. Cienkie usta Władczyni, ozdobione blado - perłową pomadką, rozciągnęły się w złowrogim uśmiechu.

uzależni się od żadnego mężczyzny. Od tamtego czasu minęło jednak kilka lat. Była teraz starsza. Mądrzejsza. Wiedziała, jakie niebezpieczeństwa pociąga za sobą zależność, tak jak wiedziała, że jest wystarczająco silna, by nie pozwolić nikomu zbytnio ingerować w swoje życie. Sprawdź gdzie jest Danny i czy mu się nie dzieje krzywda. Kiedy dokładnie wracasz do Londynu? - W piątek przed południem - odparła już bez protestów. - Razem z rodziną Elaine. - Wobec tego Spiro zostanie na Minorce do piątku. Będzie pilnował, żeby ani tobie, ani Danny'emu nie stało się nic złego. - Nie wiem, jak ty sobie to wyobrażasz - westchnęła zrezygnowana Carrie. - Ten dom nie należy do mnie. Nie mogę tu nikogo zaprosić, nie mogę... R S - Spiro nie będzie mieszkał w tym domu - wpadł jej w słowo Nikos - ale będzie na ciebie uważał.