prawda? - Na to pytanie tylko Ash potrafi odpowiedzieć. On 134 jeden wie, co naprawdę czuje. No więc poprosił, żebyś z nim zamieszkała, a ty natychmiast wyobraziłaś sobie, że będziecie stanowić rodzinę. Mamusia, tatuś i dzieciątko. Rozkoszna trójka w przytulnym domku. - Dixie uniosła brew. - Mam rację? Maggie patrzyła na Dixie w milczeniu, porażona trafnością diagnozy. - Myślisz, że jesteś pierwszą, która dała się ponieść własnym marzeniom? - ciągnęła Dixie. - Nie, skarbie. Takich jak ty jest legion. - Smętnie pokiwała głową. - Wątpliwa pociecha - fuknęła Maggie. - Zapewne. Ale to jeszcze nie koniec świata, więc przestań desperowac. Trochę się potłukłaś, ale nic ci nie będzie. My, kobiety, jesteśmy silne. Wszystko potrafimy przetrzymać. Maggie oparła głowę na ramieniu przyjaciółki. - Och, Dix, co ja bym bez ciebie zrobiła... - westchnęła http://www.nowoczesnapsychologia.pl - No można go choć raz walnąć? Lereena tylko dosadnie machnęła w ręką. Doradca złośliwie na nią popatrzył, ściskając zbielałe pięści. Zmieszane wampiry patrzyły na siebie, nie chowając mieczów, ale i nie atakując. - Chodźmy zjeść śniadanie,- jak gdyby nigdy nic zaproponował Rolar, obracając się do nas. -- Tu niedaleko jest wspaniała gospoda, w której podają swoje danie firmowe – niemowlę zapieczone w cieście. Żartuję, Orsana, żartuję, karpia. Wolha przestań się krzywić, musisz nabrać sił – tylko trochę później, kiedy pomówię z Lereeną, bo będziemy mieli dużo do roboty. - Ale dała nam tylko pół godziny! Wampir się tylko skrzywił. - Nie bójcie się. Lereena ma wiele wad, ale nie będzie za nami biegać z klepsydrą i nie poślę za nami oddziałów łożniaków. Trudniej będzie uzyskać drugą audiencję i porozmawiać z nią o łożniakach. Pójdę teraz do niej, porozmawiam, a potem... - Rolar, bądź przytomny! Trzeba wiać, póki się nie rozmyśliła,- błagała Orsana, łapiąc wampira za rękaw. -- Jakie, do łysego ghyra, podejrzenia?! Ona jest łożniakiem i nie ma się co zastanawiać! Doradca też jest z tej bandy – patrzy na nas jak szczur pod miotłą! - Nie jest łożniakiem,- pokręcił głową Rolar. -- Już własny... Władczyni z nikim nie pomylę. - No to jest z nimi w zmowie! - złapałam Rolara za drugi rękaw. Unieruchomionego między nami, ale wciąż próbującego iść do Lereeny wampira, trzymałyśmy mocno. - Otwórz oczy! Czy Władczyni nie zauważyłaby jak jej poddani zmieniają się w metamorfy? Udajmy, że odjeżdżamy... tylko udajmy – jestem pewna, że za nami pojadą. Prawdziwa Lereena by nas jeszcze puściła, ale te potwory - nigdy! My wiemy o nich, zabiliśmy z pół tuzina ich wspólników – to wystarczy nie na trzy, a na trzydzieści wyroków skazujących. Ale trzy głosy – mój, Orsany i rozumu nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Rolar stanowczo strząsnął z siebie nasze ręce i szybko poszedł, a raczej pobiegł za oddalającą się Lereeną. - Lereena, rew! Qur lehar′t!
niemowlę: - Cicho, kochanie. Ten pan nie na ciebie krzyczy. Ash wziął się pod boki. - Proszę posłuchać - starał się przekrzyczeć niemowlę. - Nie wiem, kim pani jest i dlaczego wybrała pani akurat ten adres. W każdym razie to na pewno nie Sprawdź kurczowo jak broniący się przed zatonięciem pływacy, a na widok niemowlaka w wózku zazdrość po prostu zapierała im dech. Z czasem jednak i to minęło. - Co byś powiedział - spytała Clare pewnego ranka, niecały rok po bolesnej stracie - gdybym podjęła znów pracę pielęgniarki? Nie na etacie, tylko dwa albo trzy wieczory w tygodniu. Novak osłupiał. - Nie przypuszczałem, że nawet myślisz o pielęgniarstwie. - Bo nie myślałam, ale w zeszłym tygodniu zadzwoniła Maureen...