domu. Zastanawiał się, gdzie ona może być. Zastanawiał się, co on

16 Nogi odmówiły jej posłuszeństwa i osunęła się na ziemię. Palce bezradnie zacisnęły się, chwytając już tylko powietrze. Mężczyźni uciekali. Jeden z nich niósł pod pachą dziecko, a drugą ręką trzymał się za zakrwawioną twarz, głośno miotając przekleństwa. Milla leżała bez ruchu, walcząc o oddech, walcząc 0 krzyk. Jej płuca pracowały w szalonym rytmie, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Chciała się podnieść, ale ciało już jej nie słuchało. Czarna mgła zasnuła jej oczy, podczas gdy Milla jęczała cicho: - Dziecko... Ratujcie moje dziecko... Nikt się nie ruszył. * ** David właśnie skończył operację przepukliny i mył ręce po zabiegu. Rip Kosper, mąż Susanny, a poza tym anestezjolog zespołu, sprawdzał jeszcze ciśnienie i akcję serca pacjenta, szykując się do przekazania go Anneli Lansky, pielęgniarce. To był dobry i zgrany zespół. David pomyślał, że będzie mu brakowało tych ludzi po powrocie do Stanów, gdy skończy się ich meksykański rok. Nie będzie tęsknił za odrapanym betonowym budynkiem biednej kliniki, http://www.nurgia.pl/media/ puste, Milla wcale nie czuła się lepiej - nigdy jeszcze nie widziała tak zimnych i nieludzkich oczu. Patrzyła w twarz mordercy i choć była tak przerażona, że nie mogła opanować drżenia, to coś w tym spojrzeniu dziwnie przyciągało i nie pozwalało uciec wzrokiem. Jak kobra, pomyślała, hipnotyzująca swe ofiary przed śmiertelnym atakiem. Przybysz nawet nie drgnął. Stał, zamarły w dziwacznym, nienaturalnym bezruchu, tak jakby nie był do końca człowiekiem. Stojąca obok niej Joann oddychała płytko, patrząc wielkimi oczyma na intruza. Nawet nie mrugała. Milla dotknęła uspokajająco jej dłoni, Joann natychmiast chwyciła z całej siły rękę przyjaciółki. Przybysz rzucił okiem na ich splecione dłonie, po czym znów uniósł wzrok.

promieniejąca Jenna trzymała na ręku małego dzieciaczka. Milla przyjęła, że to ich najnowszy nabytek. an43 389 - Są wspaniali - powiedziała szczerze i uśmiechnęła się mimo Sprawdź kilku agencjach detektywistycznych, jak mi poradziliście, ale nie stać mnie na ich usługi. Nawet najtańszy detektyw jest poza moim zasięgiem. Proszę. - Nie mogę pani pomóc - odparła Milla zdenerwowana co najmniej tak bardzo jak jej rozmówczyni. - Nam też pieniądze nie spadają z nieba. Mamy ograniczony budżet. Oglądamy pięć razy każdego centa, zanim zdecydujemy, na co go wydać. Proszę przyjrzeć się naszym pomieszczeniom. Bez trudu domyśli się pani, że wszystkie pieniądze poświęcamy na poszukiwania. Według wszelkich znaków na niebie i ziemi pan Hatcher odszedł, zostawił panią i nie miał odwagi powiedzieć tego wprost. Jak mogłabym marnować nasze zasoby na szukanie kogoś, kto najprawdopodobniej zniknął z własnej, nieprzymuszonej woli?