- Dobrze, dziękuję.

Podszedł do łóżka, ostrożnie wyjął książkę z dłoni śpiącej. Gdy nachylił się, żeby poprawić poduszkę, otworzyła powieki. - Santos? - Zamrugała jeszcze nieprzytomna, ale szybko się ocknęła. - Znowu przysnęłam, tak? Uśmiechnął się łagodnie. - W tym tempie nigdy nie skończysz tej książki. - Okropna rzecz, starość. - Zerknęła na zegarek. - Która to godzina? - Północ. - Jak randka? - Udana - powiedział miękko. - Bardzo udana. Przesunęła się trochę, żeby zrobić mu miejsce na brzegu łóżka. - Opowiedz mi. Usiadł posłusznie, gotując się do egzaminu. To był ich domowy rytuał. - Jest bardzo miła. Inteligentna. Ma małą restauracyjkę w Dzielnicy Francuskiej. - Ładna? - Jeszcze jak. - Rozbawiony potarł palcem czubek nosa. - Poznałem ją kiedyś, dawno temu... Lily chwilę pomilczała, pokiwała głową. Był jej wdzięczny, że nie pyta o więcej. - Z tego mogłoby coś być - stwierdziła wreszcie. - Zamierzasz spotkać się z nią jeszcze? - Chyba tak. Na pewno. - To dobrze. - Położyła dłonie płasko na kołdrze. - Za dużo pracujesz. Powinieneś mieć kogoś. - Mam ciebie. http://www.ostomatologii.pl - Dziękuję, milordzie. Niezgrabnie wyciągnął rękę. - Pożegnani się teraz. Rano już będzie czekała karoca. Zawiezie cię, dokądkolwiek sobie zażyczysz. Prosiłbym, żebyś wyjechała, zanim Rose wstanie, bo nie chcę słuchać jej szlochów. Skinęła głową i uścisnęła mu dłoń. Przez chwilę miała nadzieję, że porwie ją na ręce i zaniesie do swojego apartamentu, ale chyba w końcu przyswoił sobie jej lekcje. Ukłonił się i odszedł. Odprowadziła go wzrokiem, żałując, że okazała się taką dobrą nauczycielką. Fiona ze skrywaną radością obserwowała oficjalny uścisk rąk oraz ponure miny siostrzeńca i panny Gallant. Wolałabym, żeby lady Welkins przyszła na bal, ale i bez niej wszystko potoczyło się dobrze. Uczucie do guwernantki okazało się bodźcem znacznie skuteczniej popychającym Luciena do poślubienia Rose niż wszelkie intrygi. Właśnie skończył się ostatni walc wieczoru. Wicehrabia, któremu udało się zamówić

- Proszę przestać! - Dlaczego, na litość boską?! Musnął delikatną skórę koniuszkiem języka. Gwałtownie wciągnęła powietrze, wpijając palce w jego ramiona. - Nie jest to najlepsza metoda nauki właściwego zachowania. - Nie ma tu mojej kuzynki. Sprawdź - Co do... - Chodźmy, ciociu - przerwał jej Lucien. - Zawieziemy cię do domu i położymy do łóżka. Lord i lady Howard z pewnością zrozumieją. - Tak, dobry sen potrafi zdziałać cuda, pani Delacroix. Panna Gallant skinęła na Rose i razem podążyli przez tłum do drzwi. Po drodze pożegnali się z paroma osobami, po czym wyszli pospiesznie z domu i wsadzili zdziwioną kobietę do czekającego powozu. - Doskonale się pani spisała, panno Gallant - stwierdził Lucien, gdy karoca ruszyła podjazdem. - Dziękuję... - Co to ma znaczyć? - zaskrzeczała ciotka Fiona. - Czuję się, jakby mnie porwano! - Szkoda, że nie mamy takiego szczęścia. - Milordzie - skarciła go guwernantka, lecz on tylko uśmiechnął się do niej bez cienia