- Co jest? - zagrzmiał basowy głos.

to nie potrwa. - Tego nie możesz wiedzieć... - Właśnie, że wiem. - Pokiwał głową, jakby rozmawiał z samym sobą, i po raz pierwszy w życiu Shelby doznała olśnienia, odniosła wrażenie, że ojciec nie jest taki zasadniczy i uczciwy, jak jej się wydawało, że być może manipuluje innymi w ten sam sposób, w jaki manipulował nią. - Był w wojsku - dodała. - Został awansowany i... - Tak, słyszałem o tym wszystkim. Ale mężczyzna się nie zmienia, chociaż ty, panienko, wolałabyś wierzyć, że jest inaczej. Tu chodzi o osobiste zasady. Nasz młodzieniec Nevada nie ma ich zbyt wiele. Właściwie to nie jego wina; po prostu tak został wychowany. - Zakręcił swoim drinkiem i kostki lodu lekko zagrzechotały. Shelby bardzo chciała bronić Nevady, ale znała ojca wystarczająco dobrze, by trzymać język za zębami. Sprzeczanie się z nim nie miało sensu. W kwestii chłopaków, z którymi się umawiała, ojciec zachowywał się jak tyran. - No co? Sprawa załatwiona - zapytał, usiadłszy na swoim ulubionym fotelu, który stał blisko kominka; jego obicie z brązowej skóry było wystrzępione i zniszczone. Sędzia twierdził, że to jedyny wygodny fotel w całym domu. Uwielbiał ten pokój, odpowiadało mu jego usytuowanie względem kuchni. Przez rząd okien miał widok z lotu ptaka na basen i ogrody. Zaledwie parę kroków dalej, po drugiej stronie tylnych schodów, za zamkniętymi oszklonymi drzwiami był jeszcze jeden pokój, a w nim solidny stół bilardowy z niebieskim obiciem. Raz w tygodniu sędzia i jego najbliżsi przyjaciele zbierali się tutaj, żeby pograć w karty i bilard. Shelby wyganiano wtedy do jej pokoju na górze, chociaż dzięki przewodom wentylacyjnym często podsłuchiwała gości, jak opowiadają sprośne historyjki. http://www.ostomatologii.pl/media/ - To nie jest dobry moment - ostrzegł sędzia, zerkając z ukosa na Katrinę, która siedziała jak urzeczona za szklanym blatem stolika. - Dość tych wymówek. Chcę odnaleźć Elizabeth, tato. I zrobię to, choćbym miała dać ogłoszenie do „Coopersville Gazette” albo nawet - zamaszystym gestem wskazała Katrinę - do następnego numeru „Lone Star”. - Kto to jest Elizabeth? - zapytała Katrina. - Elizabeth Jasmine Cole. Moja córka. Myślałam, że nie żyje. Powiedziano mi, że umarła zaraz po porodzie, ale teraz okazuje się, że ona żyje. - Jasny gwint! - Katrina otworzyła usta ze zdziwienia. Shelby przyglądała się tej kobiecie-intruzowi, a zarazem swojej przyrodniej siostrze. - Posłuchaj mnie teraz. Nie wolno ci wydrukować ani słowa z tej rozmowy, dopóki nie dam ci zezwolenia. Zawarłyśmy układ, pamiętasz? - Ale... - Nie, dopóki na to nie pozwolę, bo inaczej łeb ci urwę w sądzie. - Ponownie zwróciła się do ojca. - Przemyśl to,

te¿ zatrudnic ochroniarzy. - Nie sadze, ¿eby to było konieczne. - Có¿, jest jeszcze jedno rozwiazanie - powiedział miekko. - Jakie? - Mo¿esz spac ze mna. Sprawdź - Czy to prawda? - zapytała wstrząśnięta Shelby. Kręciło jej się w głowie, a leżąca w salonie Aloise znowu zaczęła bełkotać monotonną hiszpańszczyzną, często powtarzając imię męża. - To bzdury. Kłamstwa - zarzekała się Vianca. Ross uśmiechał się szyderczo za siatkowym ekranem. - Czyżby? Ja tak nie myślę. A ty, Shelby? W co wierzysz? Czy ty też na mnie czekałaś? - Idź do diabła, McCallum! - W powietrzu czuć było wielkie napięcie. - Może i pójdę - odparł, a potem uśmiechnął się złowrogo. - Właściwie to ja już tam byłem, no nie? Ale teraz przyszła kolej na kogoś innego, co? Teraz Nevada ma wreszcie swoje piekło. - A ty go wrobiłeś, prawda? - sapnęła Shelby, nie czując już przed nim strachu. Podeszła bliżej do drzwi; od mężczyzny, który ją zgwałcił, dzieliła ją tylko cienka siatka. - Guzik mnie obchodzi, że nie możesz być sądzony drugi raz za tę samą zbrodnię. Jeśli wrobiłeś Nevadę, to przysięgam, że cię dorwę i dopilnuję, żebyś otrzymał wyrok, na jaki zasługujesz. - Nie, nie rób tego. - Vianca gwałtownie pokręciła głową.