razem, jak rozweselał ją swoim uśmiechem, kiedy była smutna. A pani Cooper? Kochana pani Cooper, która zawsze miała dla niej coś do jedzenia, ile razy mama za karę nie pozwalała jej siadać do stołu? Która podsuwała różne smaczne kąski i zabronione przez mamę łakocie?

- Pojawił się już ktoś z prasy? Chłopak pokręcił głową. - Jeszcze nie. - To dobrze. Jeśli przyjadą, zawiadom mnie. Nawet jeśli będę bardzo zajęta. Nie chcę mieć ich w hotelu. Jasne? - Tak, psze pani. Natychmiast. Gloria uśmiechnęła się. - Jak dotąd dobrze się spisałeś, Jim. Moje uznanie. W hotelu, tak jak się spodziewała, panowało absolutne pandemonium. Zaraz po wejściu zorientowała się, że John i Pete nie są jedynymi, którzy byli przesłuchiwani. Policja rozmawiała też z recepcjonistką i bagażowym. Wyciągnięto nawet z łóżek dwójkę gości, którzy wrócili do hotelu na krótko przed znalezieniem ciała. Gloria kipiała. W chwilę po wejściu dopadł ją rozhisteryzowany menedżer. - Policja chce przepytać wszystkich gości! Upierają się przy swoim, a ja nie wiem, co mam robić! - Po moim trupie - mruknęła. - Nie martw się, Vincent, zajmę się... W drzwiach pojawił się parkingowy. - Pani St.Germaine, są tutaj! - wołał, machając ręką. Dała mu znać, że słyszy, i zwróciła się ponownie do menedżera: - Muszę tam iść, Vincent. Nie pozwól im budzić gości. Zaraz wracam. Na zewnątrz czekały już ekipy lokalnych stacji telewizyjnych afiliowanych przy sieciach Wielkiej Trójki - ABC, CNN i NBC. Na widok Glorii reporterzy zaczęli przekrzykiwać się pytaniami. Z miłym uśmiechem uniosła do góry ręce. - Po kolei, bardzo proszę. Hoda, może ty zaczniesz? - Czy to prawda, że Śnieżynka znowu zaatakował i że zostawił ciało w St. Charles? Co pani o tym myśli? - Myślę, że wolałabym, gdyby wybrał sobie parking konkurencji, Le Meridian albo Windor Court. - W grupce dziennikarzy gruchnęło śmiechem. - Podobno zostawił tu ciało, ale nie rozmawiałam jeszcze z policją, więc na razie wiem tyle, co wy. Niedługo zapewne wydadzą oficjalne oświadczenie. - Gdzie dokładnie znaleziono ciało? Czy morderca może być jeszcze na terenie hotelu? - To wykluczone - odpowiedziała Gloria z przekonaniem. - Hotel jest pod pełną i czujną, choć dyskretną ochroną. Jak zapewne wiecie, morderca podrzuca ofiary w różnych miejscach. Tym razem wybrał, niestety, nasz parking. Ta zbrodnia nie ma jednak nic wspólnego z naszym hotelem. Absolutnie nic. http://www.pokryciadachowe.biz.pl/media/ Lucien zmierzył ją wzrokiem. Znowu zaczęło go ćmić w skroniach. Prawdopodobnie przez całą jazdę do domu zastanawiała się nad tym, co mu powie. - Dlaczego uważa mnie pani za podłego? - spytał, odstawiając kieliszek. Był bardziej ciekawy odpowiedzi, niż się przed sobą przyznawał. - Po pierwsze, wciąż pan obraża i poniża swoje krewne. Uniósł brew. - Są jeszcze inne zarzuty? - Tak. - Wyprostowała się i przeszyła go wzrokiem. - A mówię to tylko dlatego, że prosił mnie pan o naukę manier. - Istotnie. Proszę mówić dalej. - Panie Delacroix właśnie straciły najbliższą osobę, a pan nie okazuje im najmniejszego współczucia. Przerażający brak wrażliwości. - Mieszkają pod moim dachem, prawda? - zauważył, pochmurniejąc.

- Wiem, wybaczcie. Czy Cass jest z wami? - Nie, poszła w twoje ślady i wyjechała. Na szczęście od czasu do czasu zagląda do domu - Klara słyszała z oddali głosy kobiet i dzieci. Ktoś upominał Ricka, by zbyt surowo nie traktował siostry. Ona sama jednak nie miała do brata pretensji. - Sprawiam kłopot. Przepraszam. Muszę kończyć. - Zaczekaj - rzucił Rick. - Po prostu przyjedź do domu. Jakoś to urządzimy. - Do widzenia. Kocham was - odrzekła przez łzy i rozłączyła się. Sprawdź - Mimo wszystko, milordzie... - Mullins urwał na widok pierwszego gościa i po chwili wykrztusił: - O, Boże! - Bóg nie ma z tym nic wspólnego - rzucił cicho hrabia. Fiona Delacroix skinęła niecierpliwie na kamerdynera, żeby podał jej laskę. Nie zważała na deszcz, ale sądząc po rozmiarach kapelusza nasadzonego na jasnorude czy też raczej pomarańczowe włosy, mogła jeszcze się nie zorientować, że pada. Zebrała obszerne różowe spódnice i ruszyła ku schodom. - Lucienie! Jakież to do ciebie podobne, że zwlekałeś do ostatniej chwili, żeby po nas przysłać. Już zaczęłam myśleć, że chcesz, byśmy całe lato tkwiły w naszej ponurej samotni. Tymczasem woźnice weszli na dachy powozów i zaczęli podawać lokajom kufry. Zerknąwszy na góry bagażu, Lucien doszedł do wniosku, że będzie musiał oddać gościom jeszcze jeden pokój na garderobę. Pochylił się nad dłonią w rękawiczce. - Ciociu Fiono, mam nadzieję, że podróż z Dorsetshire była przyjemna?