żarłoki.

wszystko. 27 - Dałaś mi o wiele więcej. Dzięki tobie odzyskałam dumę, wiarę w siebie... - Dałam ci pracę, nic więcej - powtórzyła Dixie z uporem. - Całą resztę zawdzięczasz wyłącznie sobie. - Nic bym nie zrobiła bez ciebie. Wyciągnęłaś do mnie rękę. Zaopiekowałaś się mną. A teraz ja chcę się zaopiekować Laurą. To dziecko musi mieć normalny dom, normalne życie. Tannerowie z ich pieniędzmi i pozycją mogą zapewnić jej jedno i drugie. - Podjęłaś już decyzję, tak? - Dixie była wyraźnie rozeźlona uporem Maggie. - Tak. Dixie westchnęła z rezygnacją i przygarnęła Maggie do siebie. - Skoro tak, obiecaj przynajmniej, że będziesz na siebie uważać. Ci Tannerowie to niebezpieczni faceci. - Niebezpieczni? - Nie w takim sensie, w jakim myślisz, ale piękna http://www.pol-dent.pl Zanim zdążyła zareagować, długi różowy jęzor przejechał jej po ustach. Krzywiąc się, otarła wargi wierzchem dłoni. - Tylko bez czułości, bardzo cię proszę - zgłosiła pretensję. Pies zaskomlał smutno. - Pewnie masz już dość siedzenia w tej paskudnej klatce. Wypuszczę cię, jeśli obiecasz, że nie będziesz... Zanim zdążyła do końca sformułować warunki, z klatki wyskoczyła oszalała masa futra, skoczyła łapami na nią i oczywiście ją przewróciła. Zacisnęła powieki i próbowała odepchnąć zwierzaka, który w podzięce za uwolnienie najwyraźniej uparł się zalizać ją na śmierć.

ufać. Była zbyt wstrząśnięta, by się odezwać. - Przepraszam, Lizzie. Wiem, że gdybym nie wścibiał nosa w wasze sprawy, Clare nie wiedziałaby nawet o twoim istnieniu. Musiała jeszcze chwilę odczekać. Sprawdź jej do oczu, wargi zaczęły drżeć. Była chyba 88 w tej chwili bardziej nieszczęśliwa i samotna niż on. Nie wiedząc, jak ją pocieszyć, otoczył ją ramieniem. Pragnął z całej duszy wesprzeć ją, dać trochę ciepła, serdeczności. Kiedy trochę się uspokoiła, kiedy już się wypłakała, zatopił palce w jej włosach, odchylił jej głowę i pocałował. Jej wargi miały słony smak łez. Przesunął po nich językiem, jakby chciał usunąć wszelkie ślady płaczu i smutku. Maggie zadrżała i przywarła do niego całym ciałem. Całował zachłannie, zatapiając palce głębiej w jej włosach. Czas przestał istnieć, rozproszyły się bolesne