I co z tego? Za dziesięć, piętnaście lat możesz przejść na emeryturę i rozkoszować się

ocieniających pojazd, mogłaby równie dobrze być siedzibą rady miejskiej gdzieś na środkowym zachodzie. Nie zgadzały się także flagi – amerykańska i stanu Kalifornia – niedźwiedź grizzly na białym tle. Bentz minął główne wejście do szkoły, trzymał się z dala od pasa dla autobusu, przejechał obok długiej werandy, przy której uczniowie wsiadali do samochodów i z nich wysiadali. Daleko, na krańcu terenu, zobaczył nieduży placyk oznaczony tabliczką: „Tylko dla personelu”. Zignorował napis, znalazł wolne miejsce, zaparkował, zgasił silnik i czekał. Z tego punktu obserwacyjnego widział jedno skrzydło budynku, za którym rozciągało się boisko i bieżnia. Miał ochotę na papierosa, może przez niedopałek, który wypalił na plaży. A może spowodowała to bliskość szkoły – właśnie w szkole, jako dwunastolatek, z trudem zmęczył swojego pierwszego papierosa. Lekcje się skończyły, okolica świeciła pustkami, jeśli nie liczyć grupki dzieciaków z deskorolkami i na wrotkach, uganiających się po sąsiednich posesjach. Bentz zakładał, że większość nauczycieli i pracowników administracyjnych nadal jest w budynku – wypełniają dokumenty, przygotowują lekcje na następny dzień, poprawiają, czy co tam jeszcze robią nauczyciele. Zaczęli wychodzić parami, grupkami, pojedynczo. Żartowali, śmiali się, bawili kluczykami, zakładali okulary przeciwsłoneczne. Niektórzy przyglądali mu się ciekawie, http://www.profesjonalna-ortopedia.com.pl/media/ Świetnie. Biegł nadal, zaciskając zęby. Gonił ją, skrzywiony z bólu, kulał przy każdym kroku, ale pokonywał kolejne zakręty ścieżki. Cały czas miał przed oczyma jej głowę, ciemno-rude włosy lśniły w słońcu. – Stój! – zawołał przez wiatr. Ale nie zwracała na niego uwagi, zbiegała ze wzgórza niebezpieczną ścieżką. Przeklinając własną głupotę, szedł za nią. Wiedział, że ona się oddala, ale na plaży to nadrobi. Pas piasku u stóp klifu był wąski, z jednej strony kipiały morskie fale, z drugiej wznosiła się skalna ściana. Dotrzeć na plażę można było jedynie wąską ścieżką. Tam, na dole, już mu nie ucieknie. Nie będzie miała wyjścia. Aresztuje ją i zaciągnie na policję. Nie zwracając uwagi na ból w nodze, schodził coraz niżej. Niemal stracił ją z oczu.

– Ale to nie Jen. – Tally nie była do końca przekonana. – Ktoś... Ktoś się z tobą drażni, to pewne, ale szczerze mówiąc, nie wiem, czego ode mnie oczekujesz, co mam ci powiedzieć. – Spojrzała na zdjęcie. Wzdrygnęła się. – Czy cokolwiek w ciągu ostatnich tygodni jej życia wydawało ci się inne? Nietypowe? Mówiła o czymś? – O Boże... to takie dziwne. Surrealistyczne. Sprawdź – To makabryczne. – Trudno się z tobą nie zgodzić. – Domyślasz się, kto ci je przysłał? – Zebrała zdjęcia i arkusz papieru, pokręciła głową i zwróciła je Bentzowi. – Nie. Montoya dał oryginały do sprawdzenia. Odciski palców, DNA, obróbka komputerowa zdjęć – wszystka, co się da, łącznie z ustaleniem, jakiego rodzaju tuszem narysowano ten znak zapytania. – Wsunął kopertę do wewnętrznej kieszeni marynarki. W tym momencie kelner przyniósł pierwsze danie. – Myślisz, że Jennifer żyje? – zapytała Olivia. – Nie. – Zamieszał potrawkę z owoców morza i pokręcił głową. – Ale nie myślę też, że jest duchem. – Jasne. Czyli... sobowtór. Ktoś się z tobą drażni. – Pokiwała głową, jakby mówiła coś do siebie, i podniosła łyżkę. – Kto?