Quincy. – Może ktoś, kogo niedawno poznał?

było ciekawe z psychofizjologicznego punktu widzenia, bo zawsze uważałem ojca przeora za klasyczny przypadek niezrealizowanego pederasty. Proszę mi powiedzieć, pani... eee... Polino, czy pani rzeczywiście jest ciężko chora? Czytam tutaj: „Proszę uratować cierpiącą nieznośne męki kobiecą duszę”. Na pierwszy rzut oka nie bardzo wygląda na to, by pani dusza tak wiele wycierpiała. Polina Andriejewna, która wyrobiła już sobie pogląd na gospodarza gabinetu, machnęła na list ręką i roześmiała się beztrosko. – Ma pan rację. Co do archimandryty pewnie też. Kobiet on znieść nie może. Wykorzystałam to bezwstydnie, żeby siłą wyrwać od biedaka przepustkę do pańskiej cytadeli. Doktor uniósł brwi i z lekka rozciągnął kąciki warg, jakby uczestnicząc w śmiechu pani Lisicynej, nie w pełni jednak, lecz tylko częściowo. – A do czego jestem pani potrzebny? – O panu w Moskwie opowiadają tyle intrygujących rzeczy! Moja decyzja, by wybrać się z pielgrzymką na Nowy Ararat, była porywem, który mnie samą zadziwił. Wie pan, jak to bywa z nami, kobietami... No więc przypłynęłam tutaj i pojęcia nie mam, czym się zająć. Cóż, próbowałam się modlić, ale, niestety, poryw minął. Poszłam zobaczyć archimandrytę. Jeszcze popłynę kutrem wokół archipelagu... – Polina Andriejewna rozłożyła ręce. – A wracać mam dopiero za cztery dni. Szczerość pięknej młodej damy nie rozgniewała doktora, raczej go rozbawiła. – A zatem jestem dla pani czymś w rodzaju miejscowej atrakcji? – spytał, uśmiechając się http://www.profood.net.pl/media/ zobaczymy, jak się moc czartowska zachowa. Hmm – powiedział nagle sam do siebie Berdyczowski – i zatrzymał się. Przecież ja sam rozumuję jak regularny dzierżymorda. Jakbym nie rozumiał, że jeśli tu naprawdę kryje się jakaś mistyczna materia, to bardzo łatwo zniszczyć cienką nić między nią a ziemską rzeczywistością. Wyjdzie z tego właśnie taki węzeł gordyjski, przeciw któremu występowałem. Nawet taka zakuta pała jak Lagrange, świeć Panie nad jego duszą, zrozumiał, że zjawiska nadprzyrodzone obserwować można tylko sam na sam, bez osób postronnych, świadków, strażników. Dla czystości eksperymentu trzeba postępować tak, jak pisał Lentoczkin: przyjść samemu, nago i z zaklęciem. I jeśli nic szczególnego się nie zdarzy, to dopiero wtedy, z twardym materialistycznym przekonaniem, można prowadzić śledztwo zwykłym sposobem. Zawołżski podprokurator rozumiał, że te rozmyślania należą raczej do sfery gry umysłu, bo przecież nigdzie nocą nie pójdzie, a już na pewno nie w miejsce, gdzie jeden człowiek

liberalnych gazet moskiewskich artykułu o nowoararackich cudach i złej sławie rubieżnej pustelni. Nic, tylko doniósł jakiś pielgrzym. Pierwszy raz w klasztornym sklepiku nie wykupiono różańców, wyrżniętych przez świętych pustelników. Ojciec Witalis kazał urządzić wyprzedaż, cenę obniżono najpierw do dziewięciu rubli dziewięćdziesięciu dziewięciu kopiejek, potem nawet do czterech dziewięćdziesięciu dziewięciu. Dopiero wtedy różańce wykupiono, a i to nie wszystkie. To był zły znak. W mieście mówiło się już otwarcie, że Sprawdź – Tak, zgadza się. Przejęła taką poważną sprawę, a Bóg mi świadkiem, że pełnoletnia jest od niedawna. – Sprowadzili też agenta FBI – uparcie podtrzymywał rozmowę mężczyzna przy barze. – Jakiegoś eksperta od szkolnych strzelanin. – FBI ma eksperta od szkolnych strzelanin? – po raz pierwszy odezwał się barman. Nieznajomy uśmiechnął się szeroko. – Ciekawe, co? – powiedział. – Dopiero się okaże, czy facet do czegoś się nadaje. Była ósma wieczorem. Na ulicach Bakersville zapadł już szary zmrok, który przyprawiał Rainie o smętny nastrój. Po rozmowie z dyrektorem Vander Zandenem Rainie i Quincy złożyli wizytę w małym mieszkaniu Melissy Avalon. Mieli nadzieję dowiedzieć się czegoś więcej o jej życiu. Wszystko wskazywało na to, że panna Avalon była właśnie tą osobą, o którą zbrodniarzowi chodziło. Może nawet tylko ona miała zginąć. Jednak Rainie nie potrafiła uwierzyć, że Danny