ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIĄTY Zgodnie z szyderczą radą Hope, Santos poszedł porozmawiać z Lily. Opowiedział jej o Glorii, o tym, jak się w niej zakochał, zrelacjonował rozmowę z jej matką i powtórzył plugastwa, które od niej usłyszał. Mówił o swojej wściekłości, o obawach, w końcu zadał Lily pytanie rzucone przez Hope. Blada i wstrząśnięta pochyliła nisko głowę. Santos usiadł obok niej na kanapie. - Kim ona jest? - zapytał cicho, ujmując dłoń starszej pani. Lily długo nie odpowiadała, a kiedy w końcu podniosła wzrok, Santosa zdjęło przerażenia. - Ona... jest moją córką. Oniemiał, zdumiony i zaszokowany. Hope córką Lily? Wpatrywał się w twarz przyjaciółki, szukając rodzinnego podobieństwa między obiema kobietami. Teraz, kiedy znał już prawdę, odnajdywał pewne rysy wspólne - powierzchowne i nic nieznaczące wobec głębokich różnic dusz i charakterów. Jakie bowiem pokrewieństwo mogło łączyć osobę dobrą, świetlistą i serdeczną z istotą o mrocznym, okrutnym, z gruntu złym sercu? Dreszcz przebiegł mu po plecach. W uszach dźwięczała mu jeszcze smutna opowieść Lily. Jakiego pokroju człowiekiem trzeba być, żeby odwrócić się plecami do własnej matki? A więc zakochał się we wnuczce Lily. Nic dziwnego, że tak łatwo, tak szybko zrodziło się to uczucie. Gloria miała w sobie coś z babki, dlatego była mu tak bliska. Od pierwszej niemal chwili. - Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - zapytał, ocknąwszy się z zadumy. - Nie ufałaś mi? - Nie w tym rzecz. Ufam ci całym sercem, Victorze, ale przyrzekłam dochować tajemnicy. Prosiła mnie, żebym nikomu nie zdradziła... nie chciała, by ktokolwiek wiedział... - Że jesteś jej matką - dokończył Santos. - I nie oburzało cię to, nie widziałaś w tym nic złego? - Nie zrozumiesz. - W głosie Lily zabrzmiał gromadzony przez lata ból. - Ona weszła w inny świat. Zerwała z przeszłością, z grzechem, który ciążył nad całym moim życiem. Uwolniła się od mrocznego legatu kobiet z naszej rodziny. - Opowiadałem Glorii o tobie, o moim dobrym aniele... - Santos uśmiechnął się ciepło. - Mogłabyś poznać swoją wnuczkę. Tęskniłaś za nią, pragnęłaś stać się częścią jej życia. Teraz masz szansę. - Czując, że Lily drży, Santos mocniej uścisnął jej dłoń. – Ona już cię lubi, uważa, że jesteś wspaniała. Kiedy cię pozna, pokocha równie mocno jak ja. - Nie. - Lily odwróciła głowę. - Nie chcę się z nią spotykać. Nigdy. - Dlaczego? Ona jest zupełnie inna niż matka. Pełna ciepła... miłości. Zupełnie jak ty. - Cofnij te słowa. Nie mów tak. Nie wolno http://www.przedszkole-pobiedziska.pl Monmouth zamknął drzwi jadalni i wrócił do stołu. - Jesteś pewny, że to ona i że towarzyszyła Kilcairnowi? Nie byłeś pijany, chłopcze? - Nie, ojcze. - Dzięki Bogu, że nie pił za dużo po wyjściu z Gardens. - Jestem całkowicie pewny. Wpadł w taką złość, że musiałem go usadzić, a wokół stał wrogi tłum. - Do diabła! - wybuchnął diuk. - Powinna mieć więcej rozumu po tej historii w Welkinsem. Wystarczy nam skandali. Jeśli znowu w coś się wpakuje, tym razem z Kilcairnem, Rettingowie już nigdy nie odzyskają dobrego imienia. - Sam nie mogłem uwierzyć własnym oczom - wyznał Virgil z powagą. - Zupełnie jakby nie obchodziła jej nasza reputacja. Wie, że spędzamy sezon w mieście. - Mogła sobie pojechać do Yorkshire. - Monmouth uderzył pięścią w stół, aż zabrzęczała porcelana. - Do licha, mam przedstawić w parlamencie ustawę o taryfach. - Wstał z groźnym pomrukiem. - Wybadam dyskretnie opinię ludzi w tej sprawie. Może będę musiał potępić ją publicznie, jeśli nadal będzie się tak afiszować. - Szarpnięciem otworzy! drzwi i
- Mieszkam u przyjaciółki w Derbyshire. Skinął głową i cofnął rękę, muskając jej szyję. - Każę podstawić powóz. Czy dwaj lokaje wystarczą do przeniesienia pani rzeczy? - Dwaj... - Wszystko toczyło się zbyt szybko, ale nie chciała stracić ostatniej szansy. - Aż nadto. - Dobrze. - Hrabia ujął jej dłoń i wolno podniósł ją do ust. Nawet przez rękawiczkę Sprawdź za epizod w bibliotece na Danny’ego. Poprzysięgła sobie wówczas, że nigdy już tak nie postąpi. - Tak, Bebe, myślę, że ona chce przejść - syknęła. - W przeciwieństwie do ciebie myje ręce po wyjściu z ubikacji. Bebe poczerwieniała, ale odsunęła się, a Gloria uśmiechnęła się do nowej. - To kwestia wychowania - wyjaśniła. - Naszej Bebe wydaje się, że o klasie człowieka świadczą wyłącznie pieniądze, ale, ma się rozumieć, jest w błędzie. Kilka dziewcząt wymieniło znaczące spojrzenia. Gloria dotknęła czułego miejsca Bebe. Rodzina Bebe, w przeciwieństwie do rodziny Glorii i wielu innych uczennic niepokalanek, od niedawna mieszkała w Nowym Orleanie. Charbonnetowie, nuworysze, nie mieli wstępu do elity. Pomimo to Bebe była bardzo popularna w szkole i przewodziła koleżankom. Gloria doskonale wiedziała, że mała Charbonnet, osóbka o dość wstrętnym charakterze, zdobyła sobie pozycję dzięki własnej bezczelności i przebojowości. Niewiele ją jednak obchodziło, że jej się narazi. - Pożałujesz, Gloria - oznajmiła Bebe z wściekłością i ruszyła ku drzwiom. Zatrzymała się jeszcze w progu. - Przekonasz się. - Już się boję - mruknęła Gloria. Po chwili w łazience zrobiło się pusto. Zostały tylko Gloria i nowa. Gloria wyciągnęła papierosy z torebki. - Nie musiałaś tego robić - zaczęła dziewczyna. Gloria wzruszyła ramionami, zapaliła papierosa i wypuściła kłąb dymu.