niełatwo będzie je zidentyfikować.

spoceni i zdyszani, czuł jej piersi przywierające do jego ciała. Uniósł jej ręce nad głowę, pchnął ją na pień drzewa i kochał się z nią tam, w cieniu. Och... Cholera... Kolejne wspomnienie. Plaża w Santa Monica, tuż po zachodzie słońca. Biegł za nią po plaży, pod płonącym horyzontem, morze muskało ich stopy, diabelski młyn kręcił się tuż nad oceanem... Idiota. Przestań. Zapomnij o niej. Dogoń ją i raz na zawsze wyrzuć Jennifer z myśli. To O1ivia jest twoją miłością. Twoim życiem. Jennifer skręciła, biegła przez parking. Zacisnął zęby i biegł, coraz szybciej, szybciej. Po chwili był przy wejściu do garażu oświetlanym słabą żarówką. Rozejrzał się. Nikogo. Nasłuchiwał. Poprzez oszalałe bicie swego serca usłyszał odgłos kroków, stóp uderzających o betonowe stopnie. Zobaczył klatkę schodową i ruszył w tamtą stronę. Kolano eksplodowało bólem, gdy ruszył w górę. Zobaczył ciemną czuprynę. Jakby poczuła jego wzrok, odwróciła się, uśmiechnęła złośliwie i pobiegła dalej. Cholera! Na trzecim piętrze? Czy na czwartym? http://www.przedszkole17gda.com.pl/media/ Rozdział 9 I ego dnia Bentz po raz pierwszy zobaczył Jennifer w Los Angeles. Rozstał się z Shaną w jej rezydencji w Beverly Hills i pojechał na południowy zachód; chciał odnaleźć ulicę Figueroa i zaspokoić chorą ciekawość. Przetrawiał w myślach to, czego się dowiedział od Shany, usiłując oddzielić prawdę od fikcji, a może raczej wydobyć rzeczywistość z bardzo subiektywnej opowieści. Powoli brnął przez poranny ruch uliczny. Jedno było jasne: Shanę bardzo poruszyły zdjęcia Jennifer. Nie udawała. A to już coś. I dała mu do zrozumienia, na swój koci sposób, żeby się zainteresował Alanem Grayem, mężczyzną, którego Jennifer jakoby kochała. Przez pewien czas. Deweloper, który dorobił się majątku na boomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, na długo przed obecną recesją pojawiał się w życiu Jennifer i znikał. Bentz zapamiętał sobie,

odprowadziła wzrokiem rodzinę – rodzice pilnowali, by walizki i dzieci ustrojone w uszy Myszki Miki trafiły do właściwej bramki. – Odbierze cię policjantka, Sherry Petrocelli – ciągnął Bentz. – Znajoma Hayesa. Zabierze cię do Parker Center, tam mieści się wydział zabójstw. – Wiem. – Świetnie. I tam się spotkamy. Hayes dał Petrocelli twój telefon. Zadzwoni. Sprawdź członkini rodziny królewskiej. Nie lubiła Ricka i nigdy tego nie ukrywała. Także dzisiaj nie zawracała sobie głowy fałszywym uśmiechem czy uściskiem i Bentz nie miał nic przeciwko temu. Nie ma sensu udawać. – Jesteś ostatnim człowiekiem, którego spodziewałam się zobaczyć – zaczęła. – Czasy się zmieniają. – Czyżby? Odsunęła się i zaprowadziła go do saloniku, w którym czas się zatrzymał pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy jeszcze żył Earl, sprzedawca samochodów, jej mąż. Bentz pamiętał krzesła i jadowicie zieloną kanapę, marmurowy kominek i ścianę wyłożoną lustrami, które sprawiały, że czuł się tu jak w wesołym miasteczku. Na sztucznych kwiatach gromadził się kurz, na stoliku leżały te same książki o kalifornijskich winach, które zapamiętał sprzed lat. – Siadaj – powiedziała, wskazując mu krzesło. Sama przysiadła na oparciu kanapy. Miała na sobie obcisłe dżinsy, czarną koszulkę i