naprawdę.

„Zadowolony, że się nas pozbył" - tak skomentowałaby to Flic albo Imo, a Karolina zastanawiałaby się potem, czy czasem nie mają racji. Nie było więcej nacisków w kwestii terapii - zarówno ze strony Zuzanny, jak kogokolwiek innego. Karolina wydawała się przekonana, że takie sesje są bezcelowe, jeśli uczestnicy nie otworzą serc i umysłów. Matthew smucił taki defetyzm żony, chociaż go podzielał. Zresztą wszystko go smuciło tego lata. Z wyjątkiem pracy, w której po urodzinach Imogen nastąpił zwrot ku lepszemu. Wprawdzie nie załapał się na robotę przy Tower Hill Stephena Steerfortha, ale inny pupilek Bianca, Andrew MacNeice, zaproponował, by Matthew ubiegał się o udział w jego następnym projekcie nowego kościoła w okolicach Canterbury. Zdolni praktykanci pracowali według projektów MacNeice'a, ale wymóg uległości nie pozwalał im rozwinąć skrzydeł; natomiast architekci z ambicjami mogli oferować projekty albo całego budynku, albo poszczególnych elementów. W pierwszych tygodniach po ślubie Matthew niechętnie godził się na nadgodziny, teraz jednak traktował je jako luksus, a praca pod http://www.psychoterapiawarszawa.info.pl właśnie Flic stanowiła mózg całej kampanii. Numery, jakie robiły mu od czasu incydentu z bransoletką, sprawiały wrażenie na tyle niewinnych, że Matthew nie wypadało się skarżyć, bo tylko by się ośmieszył. Nie przekazywały mu wiadomości telefonicznych - w większości zresztą mało ważnych, z wyjątkiem dwóch, kiedy brak odpowiedzi naraził go na kolejne przykrości w VKF. Kilka listów, które Matthew - zgodnie z domowym zwyczajem - zostawił na stoliku w holu do wysłania, nigdy nie dotarło do adresatów. Pierwszy - oficjalne pismo do berlińskiego banku - uznał za zagubiony, ale potem nadeszło kilka żądań zaległych opłat. W dodatku Ethan wytknął mu przez telefon, że zapomniał wysłać bliźniakom karty urodzinowe, chociaż Matthew jak najbardziej pamiętał nie tylko o kartach, ale i o

Vincenzem. Tempera wyszła do swojego pokoju. Teraz lady Rothley miała przynajmniej zapewnioną bezpieczną przyszłość i była szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Lecz dla niej samej nie było żadnego pomyślnego zakończenia, na końcu ciemnego tunelu nie paliło się Sprawdź Godzina snu sprawiła, że przygnębienie zniknęło i lady Rothley promieniała teraz z podniecenia. Tempera odczuła coś na kształt zazdrości, kiedy patrzyła na wstającą z taboretu macochę. Ubrana w nową białą suknię, wyglądała, jakby zstępowała z nieba na białym obłoku. — Dziś na przyjęciu zaćmisz wszystkich! — wykrzyknęła Tempera. Zastanawiała się, czy nie będzie to dla lady Rothley ostatnia po temu okazja. Być może jutro lub za dwa dni, okryte hańbą, będą wracały do Anglii, by schronić się w domu przy Curzon Street i tam zastanawiać się, co dalej.