Nie zdołała w porę odrzucić gorzkiej myśli, że posłużyła się nim jak narzędziem.

- Owszem. - Kilkoma ruchami nadgarstka wprawiła brandy w ruch. - Choć muszę powiedzieć, że zirytował mnie sposób, w jaki je panu doręczono. - Proszę wybaczyć. To, co pani zdobyła, jest bardzo interesujące, chociaż, niestety, niekompletne. Wdzięcznie skrzyżowała nogi i przyjęła swobodną pozę. - Kobieta, która pisze wszystko, co wie, szybko traci wartość. To, czego nie ma na papierze, jest tu - wyjaśniła, dotykając skroni. - Rozumiem. - Podobała mu się coraz bardziej. Lubił ludzi, którzy znają swą wartość i potrafią się cenić. - Powiedzmy, że chciałbym dobrze poznać system ochrony pałacu, Centrum Sztuki i muzeum, po to, żeby go wykorzystać do własnych celów. Czy wtedy potrafiłaby pani uzupełnić brakujące szczegóły? - Oczywiście. - A gdybym zapytał, w jaki sposób udało się pani zdobyć tak poufne materiały? - Czy nie taki właśnie był cel mojego przyjazdu do Cordiny? - Dokładnie rzecz biorąc, tylko jeden z celów. - Blaque z namysłem uderzał kopertą o wierzch dłoni. - To szczęście, że udało się pani zbliżyć do młodej księżnej. - To akurat nie było zbyt trudne. Alice czuła się bardzo samotna, brakowało jej kobiecego towarzystwa. Ja po prostu wypełniłam lukę. Zachwycam się jej córeczką, wysłuchuję skarg, koję lęki. Książę Jasper jest mi bardzo wdzięczny, że odciążam jego żonę. - Ufają pani? - Bezgranicznie. Chyba nic w tym dziwnego - dodała. - Pochodzę ze znanej i szanowanej rodziny, jestem dobrze wychowana i wykształcona. Książę Carlise traktuje mnie jak daleką krewną swej zmarłej żony. Pan wybaczy, monsieur, ale czy nie z tych samych powodów wybrał mnie pan do tej misji? - Ma pani rację. - Odchylił się i oparł o fotel. Był z niej zadowolony, lecz jeszcze nie darzył jej pełnym zaufaniem. - Doszły mnie słuchy, że wzbudziła pani zainteresowanie młodego księcia. Czuła, jak ogarnia ją wewnętrzny chłód. - Pańska sieć wywiadowcza działa bez zarzutu - pochwaliła, zerkając znacząco na pusty kieliszek. Blaque natychmiast wstał i dolał jej brandy, ona zaś zyskała kilka cennych minut. To wystarczyło, by odzyskała równowagę. - Z pewnością wie pan także i to, że Edward zainteresuje się każdą kobietą, która akurat będzie pod ręką. - Roześmiała się drwiąco, próbując w ten sposób zagłuszyć nienawiść do samej siebie. - To dzieciak. Śliczny, zepsuty chłopiec. Aby się od niego uwolnić, wystarczy okazywać mu obojętność. Blaque skinął potakująco. - Tylko że wtedy on zacznie naciskać - zauważył. http://www.slubne-autka.com.pl/media/ Alec wzruszył ramionami. Owszem, była prześliczna, nie mógł zaprzeczyć. Okutana w krótki płaszcz oliwkowego koloru, leżała wsparta na barku, w aureoli długich ciemnych włosów. - Śpi, niewiniątko - wymruczał Rush. - Istotnie, ale chyba jej niewygodnie. - Fort wskazał na zgiętą pod ostrym kątem szyję. Alec w milczeniu zlustrował ją wzrokiem, od zmierzwionych włosów po znoszone trzewiki. Miała zgrabne łydki - rąbek pospolitej, jasnobłękitnej sukni wyjściowej zawinął się nieco. Nikt na tym świecie nie jest niewiniątkiem, dlaczego więc zirytował go łakomy wzrok przyjaciół? Patrzyli na nią, jakby była przedmiotem, a nie człowiekiem? Zniecierpliwił się. - Niech ją któryś zbudzi. Zamierzacie się na nią gapić przez całą noc? - Masz rację. Trzeba ją wnieść do środka. Oćwiczę kamerdynera za to, że kazał jej tu czekać. - Drax prychnął. - Oby się tylko śmiertelnie nie zaziębiła. - Byłoby jej szkoda - przyznał Rush. - Apetyczna, prawda?

- Rzeczywiście - zgodził się Rush, czarnowłosy dziedzic tytułu markiza. - Niewiele brakowało, żebyś poturbował Blakewella, trenując z nim szermierkę u Angela. - Jeśli nie będzie lepiej parował ciosów, następnym razem tak będzie. - O mało nie zabiłeś Harringtona. - Powinien więcej uwagi poświęcić pracy nóg, jest po prostu beznadziejna. - Należało przynajmniej dać mu szansę! Byłeś bezlitosny. Sprawdź - Dziękuję za odwagę, z jaką ujawniła pani nikczemność Michaiła. I pomyśleć, że o mało nie zostałam jego żoną! Becky odwzajemniła jej nieśmiało uśmiech, a Parthenia ucałowała ją jeszcze raz, po siostrzanemu, w policzek. Zaniemówiła na widok śladu po smagnięciu szpicrutą. - Och, co się pani stało?! Proszę się nie martwić, to na pewno zniknie przed jutrzejszym balem zwycięzców. - Bal zwycięzców? - Tak. I proszę sobie zapamiętać, że gdy będzie pani wchodzić w wielki świat, nikt nie będzie tam pani gorliwiej lansować niż niejaka lady Draxinger - wyszeptała jej wprost do ucha. Drax podszedł do nich, zarumieniony i roześmiany. - Wiedziałem, że sobie poradzisz i wrócisz cały i zdrowy. - Poklepał Aleca z dumą po ramieniu.