Tego człowieka rozpoznałaby wszędzie. Na chwilę zaparło jej dech w piersiach. Przez głowę przemykały, jak błyskawice, rozmaite, przyjemne i smutne, wspomnienia. Nevada Smith. Nawet się nie uśmiechnął, tylko ruszył ku niej tym swoim swobodnym, rozkołysanym krokiem, tak zwodniczo szybkim. Miał na sobie znoszone, spłowiałe od słońca dżinsy, zakurzone buty i postrzępioną, kiedyś ciemnozieloną koszulkę. Zatrzymał się dopiero w cieniu apteki, dosłownie centymetry od Shelby. Włosy lepiły mu się od potu. - Shelby Cole. - W jego głosie wyczuwało się pogardę. - No, no - mruknął przeciągle i obrzucił ją spojrzeniem. - Słyszałem plotki, że wracasz tutaj. - Czyżby? - Dlaczego jej serce biło tak mocno? Ich związek już się zakończył. Dawno temu. I postanowiła sobie, że to się nie zmieni. Ten nieokrzesany kowboj był dla niej kimś obcym. - Złe wieści szybko się rozchodzą w Bad Luck - oparł się szczupłym, odzianym w dżins biodrem o pal do przywiązywania koni. - Złe wieści szybko się rozchodzą wszędzie. 14 - Chyba tak. - Patrzył na nią uważnie przez ciemne okulary. Jego podbródek był wciąż mocno zarysowany - i pokryty kilkudniowym zarostem - a muskularne ramiona wzbudzały podziw opalenizną. I wciąż miał w sobie wielką arogancję i sarkazm. - Co cię sprowadza do Bad Luck? Wcześniej zastanawiała się, czy nie powinna z nim porozmawiać. W końcu miał takie samo prawo wiedzieć jak ona. Jego córka - o jej istnieniu nawet nie wiedział, dziewięcioletnia dziewczynka, której nie miał szansy pokochać ani odrzucić. Przynajmniej przez wszystkie te lata przekonywała samą siebie, że dziecko było jego. Istniało http://www.stomatologkrakow.net.pl w końcu bym cię do siebie wezwał. Wiesz, że odziedziczysz wszystko, co mam. Ranczo, szyby naftowe, ten dom i... - Nie - przerwała mu schrypniętym, pełnym emocji głosem. - Nie chcę tego słuchać. Nie teraz. Nie w dniu, kiedy 181 wreszcie mam się spotkać z córką, o której powiedziałeś mi, że umarła, z córką, którą przede mną ukrywałeś. Dobrze? Nie umiem się pogodzić z tym, że kiedy w końcu mam poznać moją córkę, okazuje się, że ty... jesteś umierający. - Serce biło jej mocno, do oczu napłynęły piekące łzy gniewu. - Będziesz musiała stawić czoło wielu problemom - powiedział sędzia, powoli wstając; jego szczękę pokrywał srebrzystosiwy zarost. Oparł się o laskę i obrzucił Nevadę zmęczonym spojrzeniem. - Ty zresztą też. Czy ci się to podoba, czy nie, zostaniesz aresztowany za zamordowanie Estevana. Prokurator okręgowy ma przeciwko tobie całkiem mocne dowody. Tak przynajmniej słyszałem. - Zmrużył swoje stare oczy. - Jesteś na to przygotowany? - Już panu mówiłem. Nie miałem z tym nic wspólnego. - Hm, może, może. Ale kto cię tam wie, czy nie kłamiesz. - Sędzia zmarszczył brwi i użył czubka laski, żeby
łó¿ka, ale... ale... W ułamku sekundy oblał ja zimny pot. Opanowała przera¿enie i właczyła stojaca przy łó¿ku lampke. W jednej chwili pokój zalało łagodne, złociste swiatło. Wydawało sie, ¿e w pokoju nic sie nie zmieniło, ¿e wszystko jest w porzadku. Cos jej sie po prostu przysniło. Pewnie dlatego, ¿e idac spac, Sprawdź - Nie... wystarczyła informacja telefoniczna. Nick zmarszczył brwi i przysiadł na brzegu obitej grubym sztruksem kanapy. Przypomniał sobie Cherise, taka, jaka była, kiedy ja widział ostatnim razem - tleniona blondynke o wyblakłych piwnych oczach, bez grama tłuszczu na drobnym ciele. Zawsze zbyt mocno opalona, przesadzała z makija¿em. Kiedy byli dziecmi, łaziła za nim jak pies. Wtedy, zanim ich drogi sie rozeszły, zanim oboje wpadli w swoje własne, odrebne kłopoty, nawet ja lubił. Ale stare, dobre czasy mineły i nigdy nie wróca. - Co słychac, Cherise? - U mnie wszystko w porzadku - powiedziała głosem nie wzbudzajacym zaufania. - Własciwie to cudownie. Wreszcie