Stał i zadzierajac głowe, patrzył na dom. Krople deszczu

jakby barierka została niedawno naprawiona albo wzmocniona, ale w papierach zarzadu dróg nie ma wzmianki o ¿adnych naprawach na tym odcinku w ciagu ostatnich pieciu lat. - Tak czy inaczej pekła. - Paterno przygryzł kciuk i skrzywił sie z niesmakiem. To wszystko nie ma sensu. Cos tu jest nie tak. Dwoje ludzi nie ¿yje, a kobieta, która prowadziła mercedesa i prawdopodobnie spowodowała wypadek, szczesliwie straciła pamiec. Teraz na scenie pojawia sie jeszcze jeden gracz, czyli ktos, kto byc mo¿e zabił Charlesa Biggsa. Czy mo¿liwe, ¿e Biggs był celem, jesli to istotnie była zaplanowana akcja? Czy od poczatku poda¿ali fałszywym tropem? - Sprawdz dokładnie tego Biggsa. - Ju¿ sprawdziłam. Niewinny jak dziewica. ¯adnych aresztowan, raz zaparkował w niedozwolonym miejscu, ¿onaty od czterdziestu lat z jedna kobieta, posłał dwoje dzieci do college'u. Oprócz niezale¿nej firmy transportowej, w której skład wchodziła tylko ta jedna cie¿arówka, miał te¿ niewielka szkółke choinek w Oregonie. Nigdy nawet nie oszukiwał na podatkach. On i jego pani zgarneli prawie dwiescie tysiecy z http://www.studium-medyczne.info.pl/media/ - Pani Eugenia nie ma swoich kluczy i uwa¿a, ¿e ktos musiał je zabrac - odparła Carmen. - Ktos? Rosa, bledsza ni¿ zazwyczaj, zamrugała nerwowo oczami, wkładajac naczynia do szafek, i gwałtownie pokiwała głowa. - Si, senora Cahill, ona jest... - Loco - rzekła Carmen, zatrzaskujac szuflade i zrezygnowanym gestem podnoszac w góre rece. - Nie chciałam powiedziec nic złego. Pani Eugenia jest zdenerwowana, a te głupie klucze na pewno sie w koncu znajda. - Oczywiscie, ¿e tak - zgodziła sie Marla, podtrzymujac Jamesa jedna reka, a druga wkładajac butelke do kuchenki mikrofalowej.

- Spokojnie. No, grzeczna dziewczynka - wyszeptała Shelby, używając słupka ogrodzenia, żeby wspiąć się na szeroki grzbiet. Ściskając ją mocno kolanami, cicho cmoknęła. - No, jazda. Klacz ruszyła z miejsca. Puściła się swobodnym kłusem i z każdym krokiem nabierała prędkości, pokonując kolejne metry wysuszonej ziemi i trawy, aż przeszła w galop. Sprawdź Nagle Shelby uświadomiła sobie, jak bardzo tu nie pasuje. - Wiesz, ludzie cię rozpoznają - zauważył Nevada. - Ależ wiem. - Wahała się tylko przez chwilę. - Pojadę swoim samochodem, dobrze? Puścił jej łokieć. - Jedź za mną. Nie potrzebowała dalszych zachęt. Mężczyzna w ciężarówce splunął na chodnik tytoniową śliną, a Shelby podbiegła do wynajętego cadillaca i otworzyła drzwi. W środku było niemiłosiernie gorąco. Nastawiła klimatyzację na najwyższy poziom, opuściła szybę i wykręciła kierownicę. Kiedy stary pikap Nevady oddalił się od krawężnika, włączyła się do ruchu tuż za nim. Jadąc mu na ogonie i klnąc pod nosem, znów włożyła okulary. To jakiś nonsens, mówiła sobie. Na miłość boską, co ty wyprawiasz, dlaczego jedziesz do domu Nevady? Zacisnęła zęby i jechała za nim przez miasto, na zachód i przez pagórkowate tereny, gdzie wreszcie poczuła działanie klimatyzacji. Teren wokół rancza był chroniony drutem kolczastym, a sumaki rosły obok żywodębów. Po suchej, pokrytej