- Tak? I co mu powiedziałaś?

- Lubisz dzieci, prawda? Pokręciła głową wdzięczna za zmianę tematu. - No cóż, kto by pomyślał... - Ja nie - przyznał, czując, że powoli opuszczają go podejrzenia. Klara poczuła, iż Bryce obrzuca wzrokiem jej skąpy strój i zrobiło się jej gorąco. Posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, ale je zignorował. - Wiem, że Karolina za mną tęskni. Chciałbym zostawać w domu na cały dzień, jednak nie mogę. Już prawie kończę negocjacje. Poświęcę jej więcej czasu, gdy załatwię sprawę. Wtedy wyjadę, pomyślała Klara. Przecież planowała się tu ukrywać tylko do chwili aresztowania Marka. Co więcej miała do roboty? Tymczasem pokochała powierzone jej opiece dziecko i oszalała na punkcie jego ojca. Może naprawdę zwariowała, angażując się tak mocno i niespodziewanie dla siebie samej. - Napijesz się wina? Może to pomoże ci zasnąć - zaproponowała. - Dobrze. Postawiła torbę z komputerem przy schodach i poszła do kuchni. Każdy krok uświadamiał jej, jak jest ubrana. No cóż, Bryce widział mnie całkiem rozebraną, pomyślała, wyjmując z szafki wino. Bryce znalazł się obok, wyjął jej z ręki butelkę, żeby ją otworzyć. Klara zajęła się kieliszkami. Potem spojrzała na swojego pracodawcę, który w piżamie i popielatym szlafroku prezentował się bardzo pociągająco. Piżama rozchyliła się, obnażając pierś i umięśniony brzuch. Ręce Klary zadrżały na myśl, iż mogłaby go dotknąć. Czuła się teraz jak wówczas w Hongkongu, gdy po raz pierwszy zauważyła go na sali balowej. I wówczas, i teraz patrzyła na niego, jakby nie miał na sobie żadnego ubrania. Napełnił kieliszek winem. - Klaro - powiedział, a ona wróciła do rzeczywistości. - Nie miewam kłopotów ze snem - zauważyła, bowiem od lat wystarczało jej przespać się cztery godziny na dobę. - Zawsze panujesz nad sytuacją? - A ty poczuwasz się w tym zakresie do jakiejś winy? - zareplikowała. - Skądże. Jestem czysty jak łza. W tej chwili wspomniał Dianę i natychmiast wróciły wyrzuty sumienia. Wypił łyk wina, patrząc gdzieś w przestrzeń. Zapragnął, by alkohol odsunął złe myśli. Pamięć nie zachowała żadnych przyjemnych momentów z czasów małżeństwa. Nie minął rok od śmierci Diany, a on nie może sobie przypomnieć, co czuł, gdy jego żona się uśmiechała. Żeby oderwać się od wspomnień, spojrzał na Klarę. http://www.stylowe-okulary.pl duszy dziwną radość. - Bynajmniej. - Skinął na kelnera i wziął z tacy kieliszek porto. Radość zgasła w jednej chwili. - Ach, więc tylko dzisiaj robi pan sobie przerwę. Zmysłowe wargi wykrzywiły się w uśmiechu. - Niezupełnie. Jestem prawie gotowy, żeby przystąpić do negocjacji. W skroniach zaczęły bić młoty kowalskie. - Gratulacje. Jak podejmie pan ostateczną decyzję? Lord Kilcairn spojrzał na nią nieprzeniknionym wzrokiem. - Jeszcze nie wiem, choć mam kilka pomysłów. - Kim są szczęśliwe finalistki? - Nie zamierzam zdradzić ich nazwisk, panno Gallant. Wolę, żeby pani z nimi nie rozmawiała.

- Proszę się ubrać - powiedział lord Kilcairn, wchodząc do pokoju. Drgnęła zaskoczona. - Boli mnie głowa. - Mnie rozboli bardziej, gdy będę musiał sam zajmować się harpiami. Proszę się ubierać. W czarnym stroju wieczorowym prezentował się wspaniale. Przypominał greckie Sprawdź zobaczyć. Poza tym uznała, że wyprawa przyniesie korzyść Rose, oczywiście jeśli dziewczyna wykaże choć odrobinę zainteresowania. Dwie godziny później, zwiedzając greckie skrzydło muzeum, była zadowolona, że tu przyszła. Reprodukcje marmurowych rzeźb nie mogły równać się z oryginałami, które teraz podziwiała. Palce aż ją świerzbiły, żeby dotknąć chłodnych kamiennych postaci. Panie Delacroix czytały na głos każdą tabliczkę informacyjną i chichotały przy skąpo odzianych posągach. - To dla takich osób jak pani artyści tworzą swoje dzieła - rozbrzmiał za nią głęboki głos. - Dlaczego? - zapytała, nie odwracając głowy. - Żeby ujrzeć zachwyt w oczach. Lord Kilcairn podszedł bliżej. Nie patrząc na niego, wiedziała, że nie podziwia arcydzieł.