Żywot nie wyjaśnia, skąd następcy Wasiliska dowiedzieli się o Cudzie z Paluchem, skoro

celibatu. Ślub czystości raczej nie jest potrzebny, ale celibat – owszem, przydałby się. Wybawiłoby to od wielu problemów. To znaczy: szeregowi policjanci, a nawet oficerowie niższych szarż, mogliby nie być członkami zakonu, ale wysoką pozycję w hierarchii osiągaliby tylko ci, co złożyli śluby. Jednym słowem – byłoby jak w stanie duchownym, gdzie jest duchowieństwo zakonne i świeckie. Wtedy dopiero nastałoby prawdziwe królestwo porządku i dyktatura absolutnej praworządności! Pułkownik tak się zapalił do tych wielkich planów, tak dobrze stukało mu się obcasami po dębowym trotuarze, że omal nie przemaszerował obok „Przytułku Pokornych” (o co w ciemności nie było trudno, ponieważ szyld przybytku oświetlał tylko blask gwiazd). Służka dobroczynnego zakładu oderwał się od obszarpanej książki, niewątpliwie nabożnej treści, spojrzał z niechęcią na gościa sponad swoich metalowych okularów, chwilę poruszał bezgłośnie wargami i wreszcie powiedział: – Osoba do pana była. – Jaka osoba? – zdziwił się Lagrange. – Płci żeńskiej – jeszcze chłodniej odrzekł portier. – W wielkim kapeluszu, z siatką na twarzy. Wyglądu niemodlitewnego. Ona! – zrozumiał Feliks Stanisławowicz, kiedy usłyszał o „siatce”. Jego mężne serce załomotało szybko i mocno. Skąd wiedziała, gdzie się zatrzymał? Ach – natychmiast odpowiedział sam sobie policmajster – miasto niewielkie, hoteli http://www.ta-medycyna.org.pl Rainie ogarnął nagle niewymowny smutek. Sama zaczęła, ale okazało się, że to nie tego potrzebuje. Nie powinna była kusić Quincy’ego. Różnił się od innych mężczyzn. Z nimi seks był płytki i bez znaczenia. Z nim byłby bluźnierstwem. Opuściła głowę. Niech chociaż nie widzi jej oczu. Niech nie widzi jej takiej obnażonej, gdy, zamiast o nim, myśli o żółtych łąkach, leniwych strumieniach i Dannym O’Grady, uzbrojonym w strzelbę, która przyniosła śmierć jej matce. Poczuła ból. Ból tak silny, że nie wiedziała, gdzie kończy się cierpienie, a gdzie zaczyna Rainie Conner. Ręce Quincy’ego przesunęły się wyżej, zanurzyły w jej włosach. Odgarnął długie, piękne pasma z twarzy Rainie. A potem z kącika oka scałował pierwszą łzę. Rainie poderwała się z łóżka. – Na litość boską, nie bądź taki cholernie miły. Zatrzymała się przy chybotliwym stole, ściskając pod szyją rozchełstaną bluzkę i

Prawnik powiedział mu, że odwiedzi go dwóch specjalistów. A teraz uwaga: jednemu z nich nie wolno ufać. Danny musi być ostrożny. Drugi... pewnie Schaffer?... pracuje dla jego rodziców. Można mu powiedzieć wszystko. Danny powinien zastanowić się, czy nie chciałby się komuś zwierzyć. Poczułby się od razu lepiej, gdyby zrzucił ten ciężar. Prawnik uśmiechał się dobrotliwie. Nagle Danny przypomniał sobie pannę Avalon. Wyraz jej twarzy, kiedy odwróciła się do Sprawdź – Do diabła – wydusił w końcu. – Do diabła. Ech, Danny... Próbował przytulić syna, ale ten odepchnął go. Shep spuścił głowę. Jego potężne ramiona nie przestawały się trząść. Teraz Rainie przejęła inicjatywę. Przetoczyła Danny’ego na brzuch dwa i pół metra od miejsca, gdzie leżały trzy trupy, i dokładnie go obszukała. Nie znalazłszy żadnej dodatkowej broni, ściągnęła mu ręce do tyłu i zatrzasnęła kajdanki. – Danielu O’Grady – wyrecytowała, pomagając chłopcu się podnieść – jesteś aresztowany. Masz prawo nie odpowiadać na pytania. Cokolwiek powiesz, może zostać wykorzystane przeciwko tobie. – Nic nie mów – rozkazał ostro szeryf. – Słyszysz mnie, synu? Nic nie mów! – Zamknij się, Shep. Nie możesz zmusić dzieciaka do milczenia i dobrze o tym wiesz. Rozumiesz swoje prawa, Danny? Rozumiesz, że zostałeś aresztowany za to, co zrobiłeś w szkole?