dnia - powiedział Alex i zachichotał, jakby ta mysl była

- Mo¿e pózniej bedzie lepiej - powiedział Nick bez przekonania. Wsiedli do furgonetki i wyjechali z parkingu. Pote¿ne drapacze chmur rzucały cien na ulice miasta i spieszacych chodnikami pieszych. Ryksze i rowery wyprzedzały sunace powoli samochody. Gdzies, kilka przecznic dalej, wyła syrena. - Czy Alex powiedział ci, gdzie wczoraj pojechał? - spytał Nick. - Nie widziałam sie z nim dzisiaj. Nawet nie jestem pewna, czy wrócił do domu - przyznała Marla. - Carmen powiedziała mi, ¿e miał dzis rano jakies spotkanie. - To nie była jego pierwsza nocna eskapada. - Nick spojrzał na znaki i skrecił w lewo. - Tamtej nocy, kiedy zabrał cie do domu po wizycie u doktora Robertsona, te¿ gdzies pojechał. Nie wspomniał ci o tym? - Nie - powiedziała Marla, zaciskajac palce na podłokietniku. Czuła nerwowe łaskotanie w ¿oładku. - To, co robi mój ma¿, jest dla mnie tajemnica- stwierdziła. Próbowała znalezc jakies usprawiedliwienie dla postepowania Aleksa, ale nic nie przychodziło jej do głowy. - Wiem, ¿e jest w trakcie http://www.ten-ortodonta.org.pl napiecia cisza. - Dlaczego nikt nie chce o nim rozmawiac? - spytała w koncu Cissy. - Czasem mi sie wydaje, ¿e jego imie to słowo na cztery litery, czy cos takiego. - Bo jest - baknał Alex. - Tak jak twoje - odparła Cissy dosc głosno, by wszyscy to usłyszeli. - Nie ma o czym mówic - powiedziała Eugenia. - Bracia nie zawsze sie ze soba zgadzaja. - Tak jak dziadek i jego brat? - Fenton, tak - odparła Eugenia sztywno. - I jego dzieci. Cherise i Montgomery. - Dlaczego oni nie nale¿a ju¿ do naszej rodziny?

- Co takiego? - Stary Caleb udzielił wywiadu czy czegoś równie nonsensownego magazynowi „Lone Star”, a przynajmniej tak mówili w kawiarni dzisiaj rano. - Dlaczego miałby to zrobić? - Dla pieniędzy. - On umiera. - Nevada zmrużył oczy. Sprawdź powodu firmy? Czuła sie teraz dziwnie rozdarta. Nagle przypomniało jej sie wydarzenie, które miało miejsce w tym samym pokoju, przypomniała sobie ¿elazny uscisk jego dłoni i palców, wpijajacych sie w jej ramiona. Widziała ten sam gniew na jego twarzy, te sama ¿yłe, pulsujaca na jego czole. Dziwka, syknał wtedy... a mo¿e to był ktos inny? Czuła ju¿ kiedys na 176 swoich ramionach te twarde jak ze stali palce, czuła ten ból. Ile razy odgrywali tu ju¿ te wstretna scene? Alex musiał zauwa¿yc, ¿e zbladła, musiał dostrzec przera¿enie w jej oczach. Puscił ja, jakby nagle zdał sobie sprawe z tego, co robi. - Do diabła, Marla, mogłabys, choc raz nie stawac