wróci przede mną, powtórz mu. Dzwoniła z budki przy Toulouse i Burgundy.

- Z największą przyjemnością - zgodziła się. - O ile doktor Galbraith nie ma nic przeciwko temu. Scott chrząknął głośno. - Ależ oczywiście, panno Tyler, że nie mam nic przeciwko temu. - To wspaniale! Willow to takie piękne imię, nie rozumiem, dlaczego sam nie wolisz go używać. Czasem potrafisz być bardzo staromodny! - Moim celem jest jedynie okazanie pannie Tyler szacunku, na jaki niewątpliwie zasługuje. - Już ty mi się tu teraz nie wykręcaj, mój drogi. Co wolisz - zwróciła się z uśmiechem w stronę niani - Willow czy panna Tyler? Willow poczuła na sobie wzrok pracodawcy i wiedziała, jaką odpowiedź chciałby usłyszeć, ale nie byłoby to zgodne z prawdą. - Wolę Willow. Scott zmrużył oczy, co Willow odebrała jako oznakę niezadowolenia, ale nim miała czas pożałować swojej decyzji, jej pracodawca uśmiechnął się szeroko. http://www.terazbudujemy.net.pl/media/ starań, by odsunąć na bok swoje zmartwienia i zająć się dziewczynkami. Zły nastrój Lizzie wcale jej tego nie ułatwiał. Przez całą drogę do Crestville dziewczynka nie odezwała się ani słowem. Nie wykazywała też zainteresowania przynoszonymi przez Camryn sukienkami. Zgodziła się przymierzyć zaledwie kilka z nich. Willow podejrzewała, że obydwie sukienki bardzo jej się podobają, ale za nic w świecie nie przyzna się do tego. Zerknąwszy na Amy i Camryn, które świetnie się bawiły w dziale z dodatkami, Willow zaczęła się zastanawiać, czy Lizzie kiedykolwiek dobrze się bawiła. Z całą pewnością nie w jej obecności. Robiła wszystko, by okazać niani, jak bardzo nie lubi jej towarzystwa. Była co najmniej niechętna do współpracy,

narzuci sobie pewien dystans wobec Alli tym lepiej będzie dla nich obojga. Spojrzenia ich się spotkały. - Usiłuję stworzyć między nami coś w rodzaju dystansu. Ale nie jest to łatwe. Musisz mi w tym pomóc. Oboje zdajemy sobie sprawę, Ŝe coś nas do siebie ciągnie. Ale to „coś" prowadzi donikąd, bo ja juŜ nigdy nie zwiąŜę się z Ŝadną kobietą. - Wytrzymał jej spojrzenie. - Rozumiesz, co do ciebie mówię, Alli. Sprawdź się i spadł? Naprawdę wierzysz, że to był wypadek? R S - Co chcesz powiedzieć? - Willow wstrzymała oddech. - Że to nie był wypadek? W powietrzu wisiało napięcie. Willow była pewna, że Daniel też musi je czuć. Czekała bez ruchu na jego odpowiedź. - Sądziłem, że szczególnie ty powinnaś zrozumieć, co wydarzyło się tamtej nocy - mówił tak cicho, że z trudem go słyszała. - Musiałaś wiedzieć, że... - Daniel! - rozległo się wołanie pani Caird. - Telefon do ciebie! - Już idę, mamo - krzyknął, nie odwracając wzroku od Willow. - To dawne czasy, ale cieszę się, że porozmawialiśmy.