jej od dawna, a nie zaledwie od dwóch tygodni. Musiał zapanować nad impulsem, żeby

wyższej pozycji społecznej. To wszystko wina Luciena Balfoura i jego złych manier. - Ja... na ogół nie trzeba mnie namawiać, żebym poprosił do tańca piękną kobietę, panno Gallant. Spojrzała mu w oczy. - Na ogół - powtórzyła. - Cóż, dziękuję, ale ten gest nie był konieczny. Nie muszę tańczyć z przystojnymi dżentelmenami, żeby dobrze wypełniać obowiązki wobec panny Delacroix. Na twarzy lorda Beltona odmalowało się zaskoczenie. - Mówi pani od serca, prawda? - Już dawno się przekonałam, że inna postawa nie ma sensu. Zresztą wszyscy dokładnie wiedzą, co o mnie myśleć, choć nigdy mnie nie spotkali. - Dobry Boże - mruknął wicehrabia. Nie umiała odczytać jego reakcji, ale przynajmniej okazał się dżentelmenem. Dokończył kadryla i odprowadził ją do pani Delacroix, po czym przeprosił i odszedł... dość pospiesznie, choć może się myliła. Chwilę później zjawiła się Rose, zdyszana i zarumieniona z podniecenia. - Och, widziałyście? Tuż obok mnie była margrabina Pembroke! Chyba dostrzegłam diuka M... - Nie ekscytuj się za bardzo - upomniała ją guwernantka z pobłażliwym uśmiechem. - Pamiętaj, że oni... http://www.topteam.com.pl/media/ drażnił się z panem. On sam chce ożenić się z Rose. Lord Belton zbladł. - Pani żartuje. Fiona przyłożyła dłoń do serca. - Nie umiałabym być tak okrutna. Lucien kilka dni temu poinformował mnie o swojej decyzji, zresztą zgodnej z wolą mojego drogiego męża. Planował dziś ogłosić zaręczyny, w pańskiej obecności, ale w końcu doszedł do wniosku, że ten wieczór powinien należeć wyłącznie do Rose. Ciągnęłaby dalej, ale sądząc po nieobecnym wyrazie jego twarzy, wicehrabia przestał jej słuchać. Po chwili skierował na nią posępne spojrzenie. - Dziękuję, madame - powiedział zduszonym głosem. - Muszę już iść. Proszę pożegnać ode mnie córkę. - Oczywiście, lordzie Belton. I proszę nie mówić Lucienowi, że zepsułam mu żart.

- Wiem, rodzinne obowiązki i tak dalej. Nic dziwnego, że Robert nie chciał z nim rozmawiać na ten temat. Wszyscy znali jego stosunek do małżeństwa. Tylko przykre okoliczności zmusiły go do zastanowienia się nad ożenkiem. Nie zamierzał jednak wspominać Ellisowi o swoich planach. Przynajmniej do czasu, aż znajdzie odpowiednią kandydatkę. - Tak. - Robert popatrzył na niego czujnie. - I co? Masz coś złośliwego do Sprawdź Zawahała się. - Pańska ciotka. Po raz pierwszy, odkąd wpuścił harpie do swojego domu, uśmiechnął się szeroko. - Witam w moim świecie, panno Gallant. - Mówi pan okropne rzeczy. - Jestem okropnym człowiekiem. - Niepokoi mnie jedynie to, że pańscy znajomi będą spotykać pannę Delacroix w towarzystwie matki. Pańska ciotka z pewnością jest dobrą kobietą, ale trochę zbyt... gadatliwą. Obawiam się, że jej osoba może niekorzystnie wpłynąć na wizerunek Rose w towarzystwie. - Zniweczy wszelką nadzieję na małżeństwo. - Nie powiedziałam... - Owszem.