tyłu, obejmujac Marle z taka siła, jakby nigdy nie miał zamiaru

Dostrzegł wyczekujace spojrzenie Janet. - Cos jeszcze? - Tak. Tu¿ po tym, jak serce Biggsa przestało bic, w szpitalu wybuchło małe zamieszanie. Jakis facet w skradzionym kitlu nadział sie na pielegniarke i zwiał. Pielegniarka zauwa¿yła plakietke z nazwiskiem na jego piersi i jest pewna, ¿e to nie był Carlos Santiago, internista, który akurat miał wolne. Uciekajac, me¿czyzna omal nie przewrócił kobiety w wózku pchanym przez pielegniarza. - Jezu. - Rozmawiałam ju¿ z Santiago - powiedziała Janet. - Twierdzi, ¿e jego plakietka zgineła. 112 - Myslisz, ¿e on mo¿e miec cos wspólnego ze smiercia Biggsa? - Niewykluczone. Poprosiłam ju¿ te pielegniarke, Betty Zimmerman, ¿eby przyszła zrobic portret pamieciowy z pomoca naszego rysownika. Pielegniarz niewiele sobie przypomina. Był zajety pacjentka, wiec nie zda¿ył przyjrzec sie temu człowiekowi. Ale zobaczymy, co wyniknie ze spotkania http://www.twoj-psycholog.info.pl/media/ cene musiał uciec przed staczajacym sie w dół metalowym potworem, ze spotkania z nim nie uszedłby z ¿yciem. Rzucił sie głowa w przód przez powalony wielki pien, poderwał sie i biegł dalej, choc gałazki malin czepiały sie kolcami jego ubrania. Miał nadzieje, ¿e dotrze do jeepa na czas, ¿e uda mu sie ruszyc i zostawic za soba ten koszmar, którego był sprawca Nagle ziemia zadr¿ała i uciekła mu spod nóg. Upadł twarza na wilgotna sciółke. Wtem w oslepiajacym błysku wielka ognista kula wystrzeliła w góre spomiedzy drzew, mieniac sie wszystkimi odcieniami czerwieni i oran¿u. Noc zmieniła sie w dzien. Kiedy cie¿arówka eksplodowała, nocna cisze rozdarł potworny krzyk, straszny, potepienczy odgłos konania, którego

zamiarem kierowcy. - Daj już spokój - mruknęła do siebie. Zazwyczaj nie była taka przeczulona i niechętnie dawała wiarę spiskowym teoriom. Być może to przewrażliwienie było spowodowane spotkaniami z Nevadą, śmiercią Caleba i bezowocnymi poszukiwaniami Elizabeth. Musiała wybrać inną metodę działania i zacząć szukać nie tam, gdzie szukała. Kiedy wjechała na teren Bad Luck, przyglądała się małej, zakurzonej mieścinie, w której dorastała - miasteczku pełnemu Sprawdź czterokolumnowego łóżka, na którym płakała miesiącami po śmierci Jasmine, tego samego, na którym marzyła o kochaniu się z mieszańcem buntownikiem, który zawładnął jej sercem i duszą: łóżka, na którym leżała sama i, obejmując się ramionami, wypłakiwała ciche łzy frustracji, bólu i strachu, kiedy miała siedemnaście lat i była w najgorszych tarapatach w swoim życiu. - Nie rób tego - ostrzegła samą siebie, ale było już za późno. Z dawna ukrywane wspomnienia wynurzyły się z jej pamięci i ujrzała siebie taką, jaka była wtedy: naiwną, pewną siebie, nieświadomą podłej ironii, jaką niesie ze sobą życie. Wodząc opuszkami palców po gładkim słupku palisandrowym, powoli położyła się na ręcznie szytej kołdrze i oddała przykrym wspomnieniom z odległej przeszłości. Czy naprawdę minęło aż dziesięć lat? Cała dekada jej życia? Pod pewnymi względami okres ten wydawał się wiecznością, ale miała też wrażenie, że to wszystko zdarzyło się bardzo niedawno... Rozdział 7