stłumiła chęć przeżegnania się, gdy rzuciła okiem na jego karty.

- Nie mieliśmy dotąd okazji porozmawiać o wydarzeniach na jachcie. Chcę ci podziękować za to, że uratowałeś mi życie. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zabiłem tego wściekłego psa - rzekł dobitnie. - Nie mogę patrzeć na to, co ci zrobił. - Delikatnie dotknął sińca na jej policzku, widocznego mimo grubej warstwy makijażu. Cofnęła się, ale ją przytrzymał. - Nie odwracaj się ode mnie - poprosił. - Kiedy zobaczyłem, jak do ciebie mierzy, myślałem, że oszaleję. Nagle wyobraziłem sobie moje życie bez ciebie. To byłby koszmar. Więc się ode mnie nie odwracaj. - Dobrze - powiedziała, patrząc mu w oczy. - Najważniejsze, że już po wszystkim. Jesteśmy bezpieczni. - Bello, nigdy w życiu się nie zgodzę, żebyś znowu narażała się na śmierć! - Edwardzie, posłuchaj... - To ty słuchaj! Nie zgodzę się. Rozumiesz? - Puścił ją i cofnął się o krok. - A teraz spróbuj tych cholernych kasztanów! - Co? - zapytała, zbita z tropu. - Kasztany? Aha, słusznie. Na pewno są pyszne... - Drżącą rękę sięgnęła do torby, w której niespodziewanie wymacała jakiś zagadkowy przedmiot. - Co to jest? - Gwiazdkowy prezent. - Czyli mogę go otworzyć dopiero jutro rano. - Czy musisz być taka zasadnicza? - No dobrze. Ale robię to tylko dlatego, że jest świąteczny bal i... - Jedno spojrzenie na zawartość małego pudełeczka wystarczyło, by poczuła, że za chwilę zemdleje. - Należał do mojej babki - wyjaśnił Edward, bawiąc się końcami jej włosów. - Ona też była Angielką, wiesz? - Edward, ja nie mogę tego od ciebie przyjąć. - Jak urzeczona wpatrywała się w pierścionek ze szmaragdem. - Przecież to rodzinna pamiątka! - Isabello! Co się z tobą dzieje? Zwykle jesteś taka bystra, a teraz udajesz, że nie wiesz, o co chodzi. - Nie, ja tylko... - Dobrze. Zapytam wprost. Zostaniesz moją żoną? - Co ty mówisz?! Edward, poniosły cię emocje... - Nic podobnego. W życiu nie byłem bardziej pewny tego, co mówię. - Musiał użyć siły, by wyjąć pudełeczko z jej zaciśniętej dłoni, a potem, również siłą, włożył jej pierścionek. - W porządku- stwierdził, całując ją w rękę. - Mam cię zaciągnąć do środka i oficjalnie ogłosić nasze zaręczyny, czy wolisz najpierw spokojnie porozmawiać? - Ty i spokój? Nie żartuj! - roześmiała się. http://www.ua-polska.pl na bok, lecz nie mogła oderwać oczu od wymiany ciosów. Blask słońca odbijał się w ostrzach, które niczym brzytwy przecinały ze świstem powietrze. Michaił przeciwstawił brutalną siłę precyzji, szybkości i zwinności Aleca. Zaatakował go nagłym pchnięciem, od którego Becky zaparło dech. Alec krzyknął z furią, gdy ostrze trafiło go w lewe ramię - to samo, które zostało zranione ledwie miesiąc temu. - Och, ty bękarcie! - syknął, cofając się. Michaił otarł pot z czoła i uśmiechnął się drwiąco. Becky, na samej granicy paniki, utkwiła wzrok w Alecu. Pokonanie Kozaków na pewno kosztowało go wiele wysiłku, a teraz został ranny. Michaił nie był tak zmęczony. Alec spojrzał na ranę, z której sączyła się krew. Becky chciała biec z powrotem do chaty i poszukać tam nabojów do pustego pistoletu, lecz spostrzegła, że w Aleca wstępuje jakaś nowa moc. Spojrzał jeszcze raz na swoją ranę, wzruszył ramionami i zaprezentował broń przed wrogiem, trzymając ją pionowo tuż przed

- Powiesz mu to później - uśmiechnął się Fort. - Lord Draxinger też przeszedł - odparła. - Kurkow także - powtórzył Rush, z oczami wlepionymi w odległy namiot. Kwadrans później Alec i Drax wyszli stamtąd razem i skierowali się ku nim. Alec przesłał Becky dyskretny uśmiech. Popołudniowe słońce lśniło na jego złotych włosach. - Och, co za dranie - wymruczał Rush, kiwając głową. - Teraz nie sposób będzie z Sprawdź niesławie do Roberta, który na pewno porządnie by mi nagadał, ale nic takiego się nie stało. Uśmiechnęła się tylko, a ja się cały trząsłem. Widziała, co się ze mną dzieje, i zachęciła mnie, żebym jej dotknął. - Podle postąpiła. - Becky była wstrząśnięta do głębi. - Położyłem się na podłodze, a ona siadła na mnie i zbliżyła moje usta o, do tego miejsca... - Alec położył palec na sukni Becky. Leżała bez ruchu, wstrzymując dech. Dotyk jego ręki był ciepły, ale spojrzenie zimne, nieobecne. - Co się później stało? - Chwyciła moją głowę, przyciągając ją do siebie. A ja... zrobiłem to, czego chciała. Potem podniosła się, zamknęła drzwi na klucz i kiedy kilka razy sprawiłem jej już satysfakcję, dopuściła mnie wreszcie do siebie. - Zabrał rękę ze zwieńczenia ud Becky i spojrzał na nią pytająco.