Rothley, kiedy po śmierci ojca zdejmowały obrazy ze

związek. Oboje zasługują na miłość. - Do tego też jest potrzebny odpowiedni fundament. Parker i Tanner mają podobne pochodzenie, wychowali się w tym samym środowisku. Na tym można budować. I my, i jej rodzice na to liczymy. - Rozmówca umilkł na chwilę. - Zależy mi, by mój syn był szczęśliwy. - Mnie również. Tylko nie wydaje mi się, że taka przyszłość czeka go z Parker. - Podobno poszedł na romantyczną randkę. - Nic o tym nie wiem - odparła Shey, przypominając sobie buty do kręgli. - Ja bym raczej nie przywiązywała wagi do jego dzisiejszego wyjścia. Obawiam się też, że pański syn nie przyjedzie do domu z narzeczoną. Wprawdzie pan nie pyta, jednak ja to powiem: Tanner zasługuje na miłość. Zarówno w małżeństwie, jak i ze strony rodziców. - Kocham mojego syna. - To może pora mu o tym powiedzieć - rzekła łagodnie. - Dobranoc, Wasza Wysokość. Shey odłożyła słuchawkę. Rozłączyła się z królem. Może powinna zwracać się do http://www.usggenetyczne.com.pl Kahlim przy nodze, nalał sobie odrobinę malta, znalazł na pół opróżnioną paczkę ziemniaczanych chrupek, po czym usiadł w fotelu i solidarnie podzielił się z psem. - Łatwo ci zrobić dobrze, stary, co? - powiedział łagodnie do retrievera, który przysunął się blisko, wymachując ogonem. - Nie tak jak reszcie twojej rodziny... Oczywiście, z wyjątkiem Sylwii. Chociaż podejrzewał, że nawet ona nie ufałaby mu zbyt mocno, gdyby nie ostatni kryzys. Ciekawe, czy wyzbyła się już całkowicie podejrzeń wywołanych insynuacjami Imogen? Czy raczej, będąc prawie pewną jego niewinności, uznała, że w obecnej sytuacji lepiej stłumić wszelkie wątpliwości, ukryć je na razie w zakamarkach umysłu. Teraz nie ma sensu tego roztrząsać.

- I co wy tam robicie co sobota? - Nie wiesz, co się zwykle robi w bibliotece? - spytała z przekąsem. - Chyba w twoim kraju są jakieś biblioteki? Prawda! Jakże mogłam zapomnieć! Jako książę zapewne wyręczasz się innymi. Gdy ci czegoś potrzeba, po prostu rozkazujesz, a przynoszą ci wszystko na tacy. Sprawdź głosem. - To jedna z najgorszych rzeczy, jaką kiedykolwiek widziałam. Chociaż mimo wszystko nie najgorsza. Straszniejsza niż to z mamą czy tatą, ale nie aż tak okropna. - Naprawdę lubiłam Izabelę. - Ja także, przecież wiesz. I wiesz, że w normalnych okolicznościach nigdy nie życzyłabym jej niczego złego, prawda? Ale skoro masz taki długi jęzor, to chyba wyszło na dobre, co? Imogen nie odpowiedziała. - No? - podniosła głos Flic. - Tak przypuszczam... Groosi nadal nic nie wie o tamtym? - Nie, jeszcze nie. - I co teraz zrobimy? - Teraz będę spać.