ci opowiedzieć i wiele się jeszcze musisz nauczyć.

225 Sean zaklął w duchu i udając, że uważnie przygląda się ręce Clarka, zamazał litery. Wstał, wyszedł z izolatki, napotkał spojrzenie Mendeza i zrozumiał, że tamten widział napis oraz to, co Sean zrobił chwilę wcześniej. Mimo to sierżant nadal patrzył na niego z pełnym zaufaniem. - Mam pilnować tego dzieciaka? - spytał z przygnębieniem George. - Byłoby dobrze. Ale pamiętajcie, sierżancie, nie wolno wam zasnąć ani na sekundę, żeby nikt was nie zaskoczył. Musicie być w każdej chwili przygotowani. Policjant zaśmiał się ponuro. - Och, jestem przygotowany. Przecież siedziałem tu przy tej biednej dziewczynie, przy Mary. Proszę spojrzeć na moje włosy, panie poruczniku. Całe mokre od wody święconej. - Westchnął. - Santini walczył dzielnie, to widać. Myśli pan, że jest teraz aniołem? - Być może - odparł Sean, bo co miał odpowiedzieć? - Ty - powtórzył, patrząc na nią. - Profesor McAllistair, proszę, proszę - odpowiedziała. Wyciągnął rękę, a Jessica aż skurczyła się wewnętrznie, lecz on tylko zdarł jej z głowy czarną perukę oraz niewielką skórzaną maseczkę z twarzy. http://www.wszczepyzmetali.com.pl/media/ Uniósł wzrok, jakby wyczuł jej obecność. On również od razu ją poznał. - Kelsey Cunningham! - wykrzyknął z zachwytem i uważnie się jej przyjrzał. Teraz Kelsey jeszcze lepiej rozumiała, dlaczego ten mężczyzna podobał się Sheili. W jego spojrzeniu nie było żadnej tajemnicy ani gry. Starannie badał ją wzrokiem. Nie rozbierał kobiety spojrzeniem. Posuwał się dalej. - Czy to ostatnia? - zapytała matka dzieci. Miała na nosie biały krem. Policzki, pozbawione tej ochrony, spiekły się na raka. - Ostatnia - potwierdził Izzy, nie odrywając

- Nikogo nie zawiodłeś. I następnym razem będziesz już przygotowany. Ale dziś w nocy nic się tu nie wydarzy, jestem tego niemal pewna. - Nie zawiodę ponownie - powtórzył. Wzięła go za rękę. - Żadne z nas nie zawiedzie - zadeklarowała i przeniosła wzrok na Bryana. - Jesteśmy oboje do dyspozycji. Sprawdź zastanawiając się, co dalej, ujrzał cień. Nie, nie tyle ujrzał cień, co wyczuł narastającą ciemność, dodatkowo tłumiącą już i tak mdłe światło świec osadzonych parami w kinkietach na ścianach. Miał ochotę odwrócić się, wybiec na zewnątrz i uciec jak najdalej, chociaż nie miał pojęcia, dokąd ostatecznie by trafił, gdyż nie wiedział, gdzie się znajduje. Karoca wiozła ich przez spowity mgłą las, zaś miejsce przeznaczenia wyglądało jak ruina stojąca na skraju urwiska nad przepaścią. Wolałby jednak uciec i zgubić się w zamglonym lesie, niż zostać w tym budynku choćby chwilę dłużej, lecz nie mógł zostawić Mary i Nancy na pastwę... - Niebezpieczeństwa - wyszeptał. Czuł z całą pewnością, że niczego sobie nie wymyślił, że wyobraźnia nie ma z tym nic wspólnego. Groziło im realne niebezpieczeństwo,