- Czy ta dziewczyna też była młoda? - Kto tu mówi o dziewczynie? Zaskoczyło ją to. Siadła na łóżku, zdumiona. Zaśmiał się. - Sądzisz, że miałem na myśli chłopca? - Nie, to była dama. Dorosła kobieta. A nawet hrabina. Alec westchnął, podłożył sobie ramiona pod głowę z pozorną nonszalancją, lecz Becky wyczuła w jego głosie tę samą gorycz, z jaką mówił o matce. - Studiowałem w Eton. Pewnego roku pojechałem na ferie wraz z kilkoma innymi chłopcami. Rodzice jednego z nich zaprosili nas do swojej wiejskiej rezydencji. Miałem wtedy piętnaście lat. Pogoda była okropna, więc urządzaliśmy sobie zabawy w domu. Kiedy goniłem za moim kolegą, wpadłem - raczej przez przypadek - do sypialni jego matki. Była piękną kobietą, przeszło dwa razy starszą ode mnie. Fascynowała mnie, muszę przyznać. Wszedłem tam, w środku było pusto. Od razu zapomniałem o kolegach. Grzebałem właśnie w komodzie w jej koronkowej bieliźnie, kiedy nagle usłyszałem głosy. Drogę odwrotu miałem odciętą. Ukryłem w wielkiej szafie, a wtedy ona weszła do pokoju. Alec pokiwał głową. - Znalazłem się w pułapce, ale... co to był za widok! Zaparło mi dech, kiedy służąca ją rozbierała. Wciąż jeszcze ją widzę. Chciała się podobno zdrzemnąć przed kolacją, lecz gdy służebna wyszła, położyła się na łóżku i zaczęła zabawiać ze sobą. Sama chciałaś - powiedział chłodno, gdy Becky Odkaszlnęła, zmieszana. - Mam przerwać? http://www.wylecze.pl - Chcę go dostać - powiedziała twardo. - Chcę go mieć dla siebie. Wiem, że to głupie i nieprofesjonalne, ale uprzedzam, że jeśli nadarzy się okazja, sama go załatwię. Emmett nie odezwał się słowem. Przed chwilą przysiągł sobie to samo. ROZDZIAŁ ÓSMY - Nie chcę, żebyś tam szła. - Przecież wiesz, że muszę! - Alice gwałtownie odwróciła się do męża. W jej oczach malował się upór. - To moja sztuka, mój zespół i moja produkcja. Jasper, zrozum, ja nie mam wyboru! - Masz. Twój stan jest dostatecznym pretekstem. - Popatrzył na nią z niepokojem. W szafirowej sukni, z rozpuszczonymi ciemnymi włosami była zjawiskowo piękna. Tak bardzo się o nią bał! - Alice - zaczął łagodnie - po co narażać się na niebezpieczeństwo? A jeśli w teatrze naprawdę coś się stanie? Pomyślałaś o tym? Pomyślała, i to nieraz. Odkąd Emmett uprzedził ich o zagrożeniu, nie zaznała chwili spokoju. Bała się, ale strach nie działał na nią paraliżująco, nie zmniejszał jej determinacji. - Napisałam tę sztukę - mówiła, poprawiając w lustrze włosy. - Wyprodukowałam ją, ale - podniosła głos, nie pozwalając sobie przerwać - nie to jest najważniejsze. Pierwszym powodem, dla którego muszę być dziś w teatrze jest to, że jestem twoją żoną. Argument był mocny, jednak nie na tyle, by skłonił go do zmiany zdania. Chciał, żeby została w pałacu, bo tu była bezpieczna. Tu nie mogło spotkać jej nic złego, na zewnątrz zaś, wręcz przeciwnie. - Kochanie, posłuchaj. Wiesz, że Emmett rzadko się myli. Chyba nie chcesz narażać siebie i dziecka? Rozumiem, że ta sztuka jest dla ciebie ważna, ale... - Ty jesteś ważniejszy - wtrąciła szybko.
innego nie udaje. - Tak – uśmiechnęła się. Blondyn zawinął jej rudawe włosy w ręcznik, każąc wstać. – Jutro idę na urodziny przyjaciółki i trzeba jakoś wyglądać – usiadła na fotelu przed dużym lustrem. Krystian odpowiedział uśmiechem, podłączając prostownicę, aby się nagrzała. Nagle drzwi wejściowe salonu się otworzyły, aż trzaskając o ścianę. Blondyn Sprawdź - Małżeństwa z tobą nie można uważać za karę. - Mówisz tak tylko po to, żebym się poczuła lepiej. - Nie. Po to, żebyś się znalazła w moim łóżku. - Posłał jej łobuzerski uśmiech. - Ależ, lordzie Alecu - odparła śmiertelnie poważnym tonem - jak najbardziej chciałabym się tam właśnie znaleźć... Spojrzał na nią zdumiony. - Tylko że, niestety, nie mogę tego zrobić, póki się nie upewnię, że naprawdę pragnie mnie pan poślubić. Jeśli tak, uznam za mój obowiązek... nie, za moją misję... sprawić, żeby zapomniał pan przy mnie o wszystkich innych kobietach. Alec odchrząknął tylko i mruknął: - Czyż ogród nie jest piękny o tej porze roku? I zaczęli rozmowę tym i owym, przerywaną tylko dalekimi skrzekami mew oraz lekkim łopotem pasiastego daszku. Wieczorem stanęli przed problemem, którego rozwiązanie usiłowali odkładać tak