głośno z bólu. Czuł się tak, jakby coś rozrywało go od środka. Co się dziwić, skoro

dziewczyna, która właśnie stukała do książęcych drzwi. Becky nigdy jeszcze nie była tak zdenerwowana. Układała sobie akurat w myśli przemowę do lorda namiestnika, gdy wielkie białe drzwi drgnęły i zaskrzypiały. Na progu stanął kamerdyner o władczym wyglądzie i krzaczastych, siwych brwiach. Dygnęła przed nim niepewnie. - Dzień... dzień dobry panu... ja... muszę się widzieć z księciem. - Doskonale, doskonale, w porządku - zapewnił ją łagodnie. - Proszę wejść i usiąść sobie. O, tam. Spojrzała na niego podejrzliwie. Był zanadto usłużny. Sądziła raczej, że będzie się musiała długo dopraszać o audiencję. - Dziękuję - odparła powściągliwie. Dlaczego on się do niej uśmiecha niby zdziecinniały staruszek? - Tędy, panienko, tędy. Becky weszła za nim do wspaniale urządzonego westybulu. Dlaczego kamerdyner patrzy na nią, jakby była dzikim zwierzęciem w menażerii? Dwaj czujni, muskularni lokaje w liberiach czekali w pobliżu, a służąca w czepku i fartuszku wytrzeszczała na nią oczy. Kamerdyner dał jej jakiś znak i dziewczyna w pośpiechu wbiegła na schody. Działo się tu coś dziwnego. - Prowadzi mnie pan do księcia? - spytała Becky. - Ależ oczywiście - i kamerdyner delikatnie skierował ją ku wyściełanej sofie przy ścianie. - Proszę chwileczkę zaczekać. Zaraz poślemy po jaśnie oświeconego. http://www.wyposazenie-lazienki.net.pl/media/ Westlanda. Myśl, że mogą ją przegnać spod jego drzwi, przerażała ją. Jedyną jej szansą było to, że Westland znał jej dziadka. Byli co prawda bardziej politycznymi rywalami niż sprzymierzeńcami, lecz szlachecki tytuł Becky powinien przekonać wiga. Na pewno jej wysłucha. Niestety, nigdy nie była w Londynie i nie umiała odnaleźć St. James Square, gdzie - jak słyszała - książę miał rezydencję. W dodatku Kozacy deptali jej po piętach, co nie ułatwiało zadania. Michaił nie dopuści, żeby Becky ujawniła jego brutalny czyn. O nie, miał względem niej zupełnie inne plany! Nawykły do potulności wieśniaczek, pragnął ją sobie podporządkować. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, co zamierza z nią zrobić. „Już ja cię nauczę posłuszeństwa, ljubimaja!” Owszem, po śmierci dziadka został jej prawnym opiekunem, lecz mylił się, sądząc, że może traktować ją jak rzecz. Groził, że weźmie ją siłą. Prędzej umrze, niż mu na to pozwoli. Ta myśl dodała Becky odwagi. Wyślizgnęła się ze swojej kryjówki i ostrożnie podeszła do wylotu zaułka. Kozacy

nich. - Przeszedł! - wyszeptała niemal bezgłośnie, kiedy ostatni gracz ukazał się na końcu szpaleru i przyjaźnie pomachał wszystkim ręką. - Drax także - mruknął Fort. - I Kurkow - dodał ponuro Rush. Becky odwróciła się pospiesznie i wstrzymała oddech, gdy dwaj Kozacy podjechali ku tłumowi, pobrzękując bronią. Przyjaciele Aleca Sprawdź Kozacy rzucili się ku niemu wszyscy naraz, lecz on wywijał już szablą, trzymaną w prawej ręce, i nożem w lewej. Walcząc z jednym z napastników nie zauważył jednak, że drugi zachodzi go od tyłu. Becky bez chwili wahania wycelowała pistolet w pierś Kozaka i strzeliła. Padł na ziemię z charkotem, a po chwili skonał. - Ty nędzna dziewko! - ryknął Michaił. - Becky, bierz mojego konia i uciekaj! - zawołał Alec. - Nie zostawię cię! - Uciekaj w tej chwili! Gdy jeden z Kozaków wziął ją na cel, Becky wyskoczyła przez okno. Kula trafiła w kamienną ścianę, wzniecając chmurę pyłu, ona zaś pędziła ku wielkiemu wierzchowcowi Aleca tak szybko, że zwierzę wyraźnie się zaniepokoiło. - Niech to diabli! - zaklęła, przypominając sobie swoje kłopoty z poprzednim koniem,