ludźmi?

trzymać się granic Mierzei Postnej. Następnej nocy objawił się bratu Kleopie, przewoźnikowi, który jedyny ze wszystkich mieszkańców Araratu ma prawo odwiedzać Pustelnię Wasiliskową: raz dziennie odwozi on pustelnikom wszystko, czego im potrzeba, i zabiera gotowe różańce. Nocą, kiedy Kleopa człapał do klasztoru, wracając od przyjaciela, Wasilisk stanął przed nim tuż koło przyklasztornego cmentarza. Potężnie szturchnął przewoźnika w pierś, tak że ten gruchnął na ziemię, i piorunowym głosem zakazał mu pływać na Wyspę Rubieżną, jako że „miejsce to przeklęte jest”. Sensacyjny charakter wydarzenia osłabiała nieco powszechnie znana niepowściągliwość brata Kleopy w spożywaniu napojów wyskokowych – wracał on tej nocy do celi pijaniusieńki. Nawet sam naoczny świadek nie mógł przysiąc, że święty mu się nie przywidział. Niemniej słuch rozszedł się od razu po całym Kanaanie. A jeszcze dwie noce później nastąpiło wydarzenie tym razem już niewątpliwe, które doprowadziło do bardzo ciężkich, tragicznych nawet skutków. Brata Kleopy widmo nastraszyć nie zdołało, ponieważ pływa on do pustelni w biały dzień, a nocą, kiedy pojawia się Czarny Mnich, bywa już zazwyczaj nietrzeźwy i niczego się nie boi. Ale w cieśninie oddzielającej Kanaan od Wyspy Rubieżnej pojawia się też często pławowy, czyli człowiek, do którego obowiązków http://www.znany-architekt.com.pl/media/ wahania rzucił na ziemię czapkę, a w ślad za nią poleciało również eleganckie palto. Jednemu z gapiów – na oko sądząc, czeladnikowi – panisko rozkazał: – Ej, ty, marsz na drzewo. Ale nie bój się, na gałąź włazić nie będziesz musiał. Jak krzyknę „dawaj!” – potrząsaj nią z całej siły. Nie posłuchać takiego nie było można. Czeladnik też rzucił pod nogi swój zasmarowany kaptur, popluł w ręce i zaczął się wspinać. Publika wstrzymała oddech – no, co dalej? A dalej przystojniak zrzucił na trawę swój surdut, też biały, wziął krótki rozbieg i skoczył z urwiska w otchłań. Ach! O „otchłani”, rzecz jasna, pisze się zazwyczaj dla większego efektu, ponieważ każdemu wiadomo, że oprócz tej jedynej i ostatecznej Otchłani wszystkie inne przepaści, czy to lądowe, czy wodne, zawsze mają jakieś tam dno. Również i ta pod jarem też nie była tak

i jazda stąd. Tata ci nic nie mówił? Danny w końcu zdał sobie sprawę, że tylne drzwi są otwarte. Zrobił to któryś z nich, czy może same się otworzyły pod wpływem uderzenia? Nie pamiętał. Ciało Denmy’ego zaczęło się poruszać jakby bez udziału jego woli. Wysiadł z wozu. Obaj policjanci jęczeli. Ktoś odezwał się skrzekliwie przez radio. Zaczęli jęczeć jeszcze głośniej, a starszy z nich wskazał na kluczyki dyndające mu przy pasie. Sprawdź Czy to w następstwie uderzenia, czy to z przygnębienia spowodowanego zeszpeconą powierzchownością, pani Lisicyna odczuwała cały czas jakiś nerwowy niepokój. Odkąd tylko wyszła z pensjonatu, nie opuszczało jej dziwne uczucie, trudne do wyrażenia słowami. Czuła się, jakby była teraz nie sama, jakby stale był przy niej jeszcze ktoś, niewidzialny, kto ni to jej pilnuje, ni to jej się przygląda. A jego uwaga ma w sobie najwyraźniej coś wrogiego, nieżyczliwego. Wymyślając sobie za uleganie zabobonom i babską nadwrażliwość, Polina Andriejewna nawet obejrzała się kilka razy. Niczego szczególnego jednak nie zauważyła. No, idą sobie w swoich sprawach jacyś mnisi, to znów ktoś stoi przy pachołku nabrzeżnym i czyta gazetę kościelną, kto inny pochylił się, żeby podnieść upuszczone zapałki. Przechodnie jak przechodnie. A o nieprzyjemnym uczuciu Lisicyna zapomniała, kiedy znalazła wreszcie odpowiednie miejsce, i to w odległości pięciu minut od „Panny Czystej”. Na rogu nabrzeża stał zamknięty pawilon z wywieszką: „Woda święcona. Automaty”.