- Dokąd jedziemy? - Próbowała wyszarpnąć ramię, ale on tylko wzmocnił uścisk. - Do mnie. - A gdzie to jest? Zdała sobie sprawę, że prowadzi ją do swojego wozu. - Parę kilometrów za miastem. - Mowy nie ma. - Wolisz rozmawiać tutaj? - zapytał, zatrzymując się na chodniku, gdzie dwoje dzieciaków na rowerach mijało parkomaty, a kilka samochodów odjeżdżało albo hamowało przy krawężnikach. Przechodnie obrzucili ich zaciekawionymi spojrzeniami. Mężczyzna w goglach lotnika, w czapce Oilersów spuszczonej na oczy z nieukrywanym zainteresowaniem patrzył na nich przez otwarte okno swojej ciężarówki. Nagle Shelby uświadomiła sobie, jak bardzo tu nie pasuje. - Wiesz, ludzie cię rozpoznają - zauważył Nevada. - Ależ wiem. - Wahała się tylko przez chwilę. - Pojadę swoim samochodem, dobrze? Puścił jej łokieć. - Jedź za mną. Nie potrzebowała dalszych zachęt. Mężczyzna w ciężarówce splunął na chodnik tytoniową śliną, a Shelby podbiegła do wynajętego cadillaca i otworzyła drzwi. W środku było niemiłosiernie gorąco. Nastawiła klimatyzację na najwyższy poziom, opuściła szybę i wykręciła kierownicę. Kiedy stary pikap Nevady oddalił się od krawężnika, włączyła się do ruchu tuż za nim. http://www.zsskolbuszowadolna.com.pl 450 niej umiera. Nie, nie mo¿e stracic Nicka. Nie teraz, kiedy go zdobyła, nie teraz, kiedy wie w koncu, kim jest. - Był zbedny. - Zbedny? - wyszeptała w osłupieniu, sciskajac w ramionach dziecko.-Nikt nie... - Zamknij sie, dziwko - warknał tym samym strasznym głosem, który słyszała kiedys w swojej sypialni. - Ju¿ i tak po nim. Teraz my sie zabawimy. Ty i ja. Spodoba ci sie to, skarbie. - Przesunał lufa rewolweru po jej policzku. Marla wyciagneła reke, ale Monty błyskawicznie przyło¿ył lufe do główki Jamesa. - Ho, ho, ho. Nie chcesz chyba, ¿eby mózg tego małego zapaskudził winde, prawda?
uniósł puszkę i pociągnął duży łyk. - Tu zawsze jest gorąco - odparł Nevada, otwierając swoje piwo. - Lato w Teksasie. - Chyba o tym zapomniałem. - Shep zachichotał, ale bez krztyny wesołości. - Chodź, przysiądziemy na chwilkę. - Kiwnął głową w kierunku frontowego ganku, gdzie dwa plastikowe krzesła cierpliwie pokrywały się kurzem. Po twarzy ciekła mu strużka potu, od której błyszczały cienkie, mocno już siwiejące baczki. - Słyszałeś o starym Calebie Swaggercie? - zagadnął, patrząc na horyzont, gdzie zebrało się kilka chmur, które rozpraszał lecący na Sprawdź poci. -I nie przy tych dwóch. - Dwadziescia piec za sam na sam, i chce cie dotykac. - Oczy Lucasa pociemniały, z jasnobrazowych stały sie nagle prawie czarne, a jego głos brzmiał teraz miekko i chrapliwie. - Chce cie dotykac, cała. 431 Kylie poczuła dziwne mrowienie miedzy nogami, serce zabiło jej mocniej. Dr¿ała ze zdenerwowania. - Powiedz im, ¿eby stad poszli - powiedziała, wskazujac Brenta i Iana. - Mowy nie ma. Zapłaciłem trzy dolce! - Ian zało¿ył swoje grube rece na piersi. Lucas jednak był starszy i w koncu przekonał ich, ¿eby wyszli. Zamknał za nimi drzwi na