hobby. Zatrzymywał ładne blondynki za przekroczenie prędkości, a potem je mordował. Tess

Quincy uśmiechnął się. Podobał się Rainie z uśmiechem na twarzy, w koszuli ze swobodnie podwiniętymi rękawami i niedbale rozluźnionym jedwabnym krawacie. Pociągnął długi łyk z butelki. – Dobre i zimne – powiedział. – A twoje? – Nie wiem. Jestem alkoholiczką, Quincy. Matka była alkoholiczką. Ojciec pewnie też. Chociaż miałabym większą pewność, gdyby matka choć raz otrzeźwiała na tyle, żeby sobie przypomnieć, kto to taki. Quincy rzucił jej zaciekawione spojrzenie. – Nie musieliśmy przychodzić do baru. – Nie ma problemu. Nie piję od dziesięciu lat. Wiem, co robię. – A mimo to zamawiasz piwo? – Tak. Lubię trzymać w ręku butelkę i wiedzieć, że w każdej chwili mogę ją odstawić. To chyba kwestia poczucia własnej siły. A poza tym – mrugnęła do niego – butelka piwa ma cholernie przyjemny falliczny kształt. Śmiech Quincy’ego sprawił Rainie dziwną satysfakcję. Mogła się założyć, że agent specjalny nie śmiał się często. A szkoda, bo było mu z tym do twarzy. Odstawiła butelkę. – Powiedz mi prawdę, agespie, co sprowadza cię do Bakersville? – Praca, oczywiście. Jak zwykle. – Dużo podróżujesz? https://wysokieszpilki.pl maleńkich królestw, a resztki ich zdolności analitycznych zanikały, gdy w piątkowe wieczory patrolowali stadiony piłkarskie. Quincy natomiast był aroganckim agentem federalnym, któremu płacono tyle, że mógł patrzeć z góry na przedstawicieli wszystkich innych rodzajów organów ścigania. Zjechali z wiejskiej szosy. Pola ustąpiły miejsca domom mieszkalnym. Kilka minut później ujrzeli przed sobą duży biały budynek szkoły. Żółta taśma policyjna otaczała parking, a chodnik przy ogrodzeniu tonął w kwiatach. Rainie zatrzymała wóz. – Nie byłaś tu jeszcze dzisiaj, prawda? – zapytał cicho Quincy. Pokręciła głową, nie mogąc oderwać spojrzenia od kwiatów, baloników i pluszowych misiów. Siatkę zdobiły pojedyncze róże, wstążki, krzyżyki, laurki „Kochamy panią, panno Avalon” i duże serce z goździków z napisem „Dla mojej córeczki”. Oczy Rainie rozbłysły mocniej niż zwykle. Pociągnęła głośno nosem. Quincy wiedział, że

Luke’a były chłodne błękitne oczy. Widziała, jak stalowym wzrokiem zmuszał do posłuszeństwa dwa razy większych od siebie pijaków. Widziała, jak hipnotyzował rozwścieczone gospodynie domowe. Raz nawet była świadkiem sceny, gdy jednym srogim spojrzeniem zmienił warczącego dobermana w łagodnego baranka. Shep był apodyktyczny i pełen energii. Ona sama miewała zmienne nastroje. Luke równoważył skład ich małego zespołu stoickim spokojem i leniwym, ujmującym uśmiechem. Sprawdź sfilmować, a potem pokazać taśmę komuś, kto potrafi czytać z ruchu warg. Ekspert pewnie by sobie poradził. Ale wtedy musiałby się podzielić. Nie chciał tego. Rainie była kimś szczególnym. Należała tylko do niego. Nie dopuści, by coś się zmieniło. Przeniósł ciężar ciała na pięty i zacisnął usta, zastanawiając się nad różnymi możliwościami. Trochę szumiało mu w głowie. Siedział w barze na tyle długo, że musiał wypić dwa piwa, choć wiedział, że nie powinien. Ogorzały staruch cały czas tam sterczał, przyglądając mu się surowym, niechętnym wzrokiem. Tak go to rozwścieczyło, że nie potrafił już się wycofać. Został więc, pijąc piwo, którego smaku nie czuł i odpierając uporczywe, nienawistne spojrzenia. A potem ogarnął go pusty śmiech. Cała ta sytuacja była zbyt komiczna, żeby wyrazić ją słowami. Ci idioci uważali, że wojna mogłaby rozwiązać problem. Podsunąć dzieciakom