o kłopoty

stracić dziecko, żeby zrozumieć. To tak, jakby zabrakło części mnie samej. Tam, gdzie był Justin, została tylko wielka dziura - przygryzła wargę, nie chcąc rozpłakać się przy ludziach. - Nie mogę przestać go szukać. To tak, jakbym chciała przestać oddychać. Diaz zmierzył ją swoim posępnym wzrokiem przenikającym do głębi. A potem pochylił się nad stolikiem, ujął dłonią podbródek Milli, delikatnie przyciągnął ją do siebie i pocałował. an43 227 -16- Niby taki sobie mały pocałunek, a jednak Milla siedziała zupełnie oszołomiona. To było nie fair z jego strony Tak wiele stało się w zbyt krótkim czasie! Czuła się rozbita, niepewna, niezdolna do jakiegokolwiek działania. Złapała obiema dłońmi rękę mężczyzny, nie wiedząc, co robić i mówić. Tymczasem on puścił jej podbródek i odsunął się lekko; ona wciąż kurczowo ściskała jego rękę. Te twarde usta okazały się delikatniejsze, niż przypuszczała, i łagodniejsze, niż mogłoby się jej wydawać. Pocałunek nie był namiętny, raczej kojący, ciepły, dobry Nienawidziła go za to. W ogóle http://www.apteka-viola.pl/media/ - Jesteśmy innymi ludźmi. To wszystko. - To wszystko?! - krzyknęła. Czuła, że za chwilę wybuchnie: rozsadzał ją ból, frustracja i wściekłość napędzające się nawzajem. - Jesteśmy innymi ludźmi?! Od kiedy to jesteśmy inni? Kto się zmienił, ty czy ja? - Ani ty, ani ja. W tym właśnie rzecz. Może właśnie odkryłem, że różniliśmy się od samego początku. - Może byś, kurwa, przestał mówić zagadkami! - wrzasnęła, zaciskając dłonie w pięści. - Nie wiem, co się dzieje! Nie mam pojęcia, o czym mówisz! Widzę tylko, że nasze życie się rozpada, i to mnie dobija! Na miłość boską, powiedz wreszcie po ludzku, o co ci chodzi! an43

- Wiesz, gdzie on jest. - Nie. Nie wiem. Chciało jej się wrzeszczeć ze złości. Kolejna ślepa uliczka? Nie! Nie mogła się na to zgodzić. - Ale możesz go znaleźć. - Mogę znaleźć każdego. Kwestia czasu. Sprawdź ponownie. Obudziła się, gdy jeep stanął, a kierowca wysiadł z samochodu. Leniwie patrzyła, jak ktoś wychodzi z auta zaparkowanego przed nimi, podaje coś Diazowi, potem salutuje nonszalancko i wraca do swojego samochodu, by odjechać. Diaz podszedł do jeepa od jej strony i otworzył drzwi. - Chodź. Milla posłusznie wysiadła, poruszając się powoli jak wiekowa staruszka. Okazało się, że stoją tuż przed tylną werandą małego an43 415 drewnianego domku. Kobieta czuła na nogach zimny wiatr, chłód przenikał przez jej ubranie. Grunt pod stopami był twardy, chrzęścił